2024-04-23

Nasz mały fragment natury – część I

Nasz kontakt z Przyrodą w miastach jest dość skromny, zwłaszcza gdy wspominamy naszych czcigodnych Protoplastów żyjących na łonie Natury cały czas. Nie mieli zbyt wielkiego wyboru i musieli przetrwać w takim świecie. My natomiast mamy dziś wszystko, czego potrzebujemy - po jedzenie, ubrania i elektronikę udajemy się do sklepu, a nawet z lenistwa zamawiamy wszystko do domu. Zarządcy, których wybieramy do administracji naszych małych ojczyzn, tworzą dla nas miniaturowe enklawy przyrody zwane parkami, aby zapewnić nam nasze fizyczne i psychiczne łącze z Matką Ziemią.

Większość ludzkości marzy o kawałku Ziemi, na którym może rosnąc trawa i kwiaty. Na szczęście balkony i parapety w naszych mieszkaniach nawet gdy są małej powierzchni, to i tak nadają się do hodowli roślin! I tu wchodzimy my, cali utytłani ziemią, aby dać Wam kilka wskazówek ;)

Tymianek

A dlaczego hodowla roślin w domu jest dobrym pomysłem?

  • rośliny poprawiają jakość powietrza w domu,
  • z punktu widzenia animizmu zawsze to dodatkowa dusza w domu (kto wie, może to będzie dusza Przodka?),
  • uprawa roślin to dobre hobby pomagające redukować stres,
  • hodowla roślin pobudza naszą kreatywność, 
  • rośliny dają pozytywną energię, 
  • własna hodowla plonów to idealne źródło ofiar dla Bogów i Przodków.

Osobiście wolę uprawę ziół niż kwiatów (oczywiście z małymi wyjątkami), dlatego w dalszym opisie skupię się właśnie na nich. Łatwymi do hodowli ziołami są chociażby mięta pieprzowa, melisa, szałwia, tymianek i bazylia. Rośliny te można wyhodować z nasion lub kupić już odchowane i je przesadzić do większych doniczek dla lepszego rozwoju. 

Jednym z ważnych elementów uprawy jest sprawdzenie:

  • jakie podłoże jest najlepsze dla danej rośliny, aby mogła rosnąć?
  • czy stanowisko ma być słoneczne, w cieniu, czy w półcieniu?
  • jaka jest ulubiona wilgotność danej rośliny?
  • jakie jest jej ulubione pH gleby?

Dlaczego pH gleby jest tak ważne? Otóż odpowiada ono za dostępność do składników pokarmowych dla rośliny, poprawia jej zdolność absorpcji i retorsji. Pewnie właśnie zastanawiacie się, jak sprawdzić pH gleby :) Teoretycznie możecie kupić specjalne urządzenie do mierzenie pH, ale możecie też użyć starego dobrze znanego małżeńskiego duo z „Perfekcyjnej Pani Domu”, czyli sody oczyszczonej i octu. 

Jak? Do dwóch naczyń pobierzcie fragment ziemi, potem dodajcie wody destylowanej - musi być to koniecznie woda destylowana, ponieważ ma pH neutralne, natomiast woda z kranu zawiera elementy takie jak wapń i magnez, co może dać fałszywe wyniki. Do jednego naczynia dodajecie sodę, a do drugiego ocet, mieszacie i ciekacie na efekt. Jeśli w naczyniu z sodą pojawią się bąbelki, to mamy glebę o pH kwaśnym. A jeśli ziemia w reakcji z octem zacznie syczeć, to pH jest zasadowe. 


Warto wspomnieć, że pH ziół waha się z reguły w przedziale 6.0-7.5 - większość ziół lubi kwaśną glebę. Niektóre zioła (anyż, bylica piołun, czosnek niedźwiedzi, koper, melisa, lawenda, tymianek, szałwia, oregano) kochają gleby zasadowe, dlatego trzeba dodać do nawozów wapno aby podnieść pH gleby.

Mięta czekoladowa

Jeżeli roślinę atakują grzyby lub mszyce, to taka oto mikstura powinna sobie z nim poradzić: przygotowujemy litr mieszanki w proporcjach 2/3 wody i 1/3 odtłuszczonego mleka. Dodajemy 5 kropel olejku eterycznego z lawendy lub drzewa herbacianego i podlewamy roślinę.

Mamy dla Was małą ściągę typowych ziół do zasadzenia w domu:

Melisa Lekarska (łac. Melissa Officinalis)

  • miejsce uprawy słoneczne,
  • podłoże: przepuszczalne, średnio zaopatrzone w substancje odżywcze, bogate w wapno, równomierne wilgotne,
  • melisa jest idealnym zielem na czas problemów nerwowych, napar z liść uspokoi nasze nerwy, zaś same liście pasują do sałatek, twarogów i deserów.

Mięta (łac. Mentha

  • miejsce upraw półcieniste/słoneczne,
  • podłoże wilgotne - należy regularnie podlewać!
  • mięta jest pierwszym obok rumianku ziołem, które wybieramy przy problemach z żołądkiem. Spokojnie możemy ją stosować w deserach.

Lawenda wąskolistna (łac. Lavendula Angustifolia

  • miejsce uprawy w pełni nasłonecznione i ciepłe,
  • podłoże przepuszczalne, suche, jałowe i zawierające wapno,
  • jej zapach odstrasza komary i koi nerwy,
  • liście można dodać do masła, białych serów, zup i dań mięsnych, kwiaty zaś posłużą dekoracji deserów.

Tymianek (łac. Thymus Vulgaris

  • miejsce uprawy słoneczne i ciepłe,
  • podłoże przepuszczalne, suche, ubogie w składniki odżywcze, zasadowe,
  • tymianek ma działanie wykrztuśne,
  • tymianek to idealna przyprawa - możemy używać świeży, suszony lub poddać mrożeniu.

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • „Ziołowe szczęście - poradnik dla ogrodników i smakoszy”, Rudi Beiser. 

2024-04-21

Święto Jarowita, 20.IV.2024, Borodziej

W pięknych (choć chłodnych) okolicznościach pogody uczciliśmy Jarowita w nowym dla nas miejscu - w wiacie Borodziej na tyłach Sopotu. Mimo skromnej klikalności wydarzenia facebókowego w obrzędzie uczestniczyło aż 20 osób, w tym sporo nowych.


Na miejsce przybyliśmy przed 12tą i zachwycaliśmy się luksusami wynajętego przez nas obiektu - oprócz paleniska i wiaty z ławami i stołami mogliśmy się także cieszyć dostępem do WC! A podczas świąt Pory Ciemnej przyjemnie będzie się napić gorącego barszczyku lub herbaty przygotowanej w zapleczu kuchennym :) Przemiły pan zarządzający obiektem miał też przygotowane dla nas drewno na opał.


Być może niedługo zdradzimy Wam przepis na tę przepyszną tartę :)

A to też było przesmakuśne!

Zaraz po obrzędzie panowie przystąpili do igrzysk ku czci Jarowita. 


Najpierw kapitanowie drużyn - Piotr i Marcin - siłowali się na ręce, aby ustalić kolejność wybierania zawodników. 


Następnie obie drużyny rzucały kłodą w dal - w tej konkurencji wygrała drużyna Marcina. 

Piotr przyjechał do nas aż ze Starogardu Gdańskiego!

Rozbieg z przytupem w wykonaniu Jakuba :)

A Chris przyjechał aż z Kanady!!!

Rzucanie kłodą wygrał Dawid w pięknym stylu z półobrotu - niczym Chuck Norris...

Drugą konkurencją była sztafeta i tu również wygrała drużyna Marcina.


W trzeciej konkurencji - przeciąganiu liny cumowniczej - drużyna Marcina pozwoliła wygrać drużynie Piotra. 


W nagrodę Marcin złożył ofiarę Jarowitowi i poprowadził korowód z gaiczkiem zielonym, pięknie przystrojonym, w czerwone wstążeczki przez śliczne dzieweczki.

Mistrzowie drugiego planu - Piotr i Judyta - grzeją się przy Ogniu :)

Potem jeszcze długo siedzieliśmy, jedliśmy i plotkowaliśmy kontemplując przyrodę. Przez chwilę prószył drobny śnieg - to pewnie Marzanna przybyła na święto swojego Ukochanego. 





2024-04-17

Świat jest żywy - okiem animisty

Przez lata przyzwyczailiśmy większość publiczności do tego, że “Jantar to animiści”, “u nas dominującym poglądem na religię jest animizm”, czy “obieramy animizm za punkt wyjścia religii w ogóle, a kulturę słowiańską uważamy za jego szczególną realizację”. Co więcej, ten nasz animizm to w istocie panpneumia - bo uważamy, że duchy są dosłownie wszędzie, we wszystkich i we wszystkim. Ale dość już mądrych pojęć - czas przybliżyć praktyczne konsekwencje takich pomysłów, a przede wszystkim… jak się z nimi oswoić!

Zacznijmy od rzeczy zdałoby się banalnej i tak prostej, że aż nazbyt oczywistej: zastanów się, choć przez chwilę, jak się czują mijani przez Ciebie ludzie. Nie ma sensu mówić o mistycznych związkach z duchami, jeżeli nazbyt często otaczających nas ludzi redukujemy do bezimiennego i bezkształtnego tłumu. Poświęć chociaż chwilę, żeby spojrzeć na każdą z napotykanych osób i pozwól pojawić się refleksji: “Ta pani czuje się…” i wystarczy. Nie próbuj zgadywać i snuć domysłów. Najważniejsze jest samo uzmysłowienie sobie, że ten człowiek obok też ma jakieś uczucia, też może odczuwać różne rzeczy.

Fot. Dawid Brzozowski

Kiedy oswoimy się już z takim patrzeniem na innych, włączamy kolejną sprawę: trzeba dostrzec, że wszyscy mają jakieś związki. Ten starszy pan na ławce może mieć żonę, która czeka w domu na zakupy, wnuka, który zapomniał zadzwonić, ulubioną ławkę, na której właśnie siedzi… Może. Ponownie nie chodzi o brnięcie w spekulacje, ale o zmianę sposobu patrzenia: ten człowiek nie jest odrębną jednostką. Ten człowiek jest węzłem, w którym spotykają się nitki biegnące do wielu, bardzo wielu innych bytów (do i od których również biegnie mnóstwo takich nitek). Szybko dojdziemy tą drogą do wniosku, że wszystko łączy się ze wszystkim i jesteśmy cały czas zanurzeni w gęstej sieci oddziaływań i powiązań.

Ostatni etap tego ćwiczenia może zdać się egzotyczny: staramy się dostrzec piękno w innych ludziach. Ważne, by nie wybierać (tylko) osób pociągających fizycznie, ale po prostu - innych ludzi. Starsza sprzedawczyni w sklepie mięsnym przyjaźnie się dzisiaj uśmiecha, pan z psem zadbał o czystość trawnika i posprzątał po swoim pupilu. Po co tak patrzeć? Od dawna poczucie piękna, zwłaszcza takiego bezinteresownego - trudnego do uzasadnienia biologicznymi popędami - przekonuje mnie o istnieniu dusz. Źródła zjawiska upatruję w zejściu się dusz podziwiającego i podziwianego, w którym doszły do porozumienia i przyjaźni. Warto więc z jednej strony wybierać takie właśnie małe rzeczy, które same w sobie nie robią czegoś konkretnego, ale tworzą poczucie piękna i ładu. Z drugiej nic na siłę: naszym celem nie jest rozbudzenie bezkrytycznej wszechmiłości do wszystkich ludzi, więc jeżeli naprawdę nie widzimy w ryczącym pijaku niczego godnego zachwytu to nie widzimy i tyle. Chociaż - można i wtedy dostrzec (i opłakać) piękno i dobro, które się w takim człowieku marnują.

Fot. Dawid Brzozowski

Kiedy już dobrze się czujesz z wykonywaniem tych kroków wobec innych ludzi… to jesteś na dobrym początku! Teraz czas włączyć w ćwiczenie inne byty. Proponowana tu kolejność to pomysł oparty na praktycznym podejściu, w skali wzrastającej trudności. Trudności tego, by dostrzec w tej istocie samodzielny podmiot. Więc zaczniemy względnie łatwo, bo od zwierząt i roślin. Nawet jeśli nie masz - wzorem rolniczego archetypu Słowiańszczyzny - własnego stada krów, czy pola pszenicy, to mijasz przecież koty, psy czy ptaki, bytujące w okolicy. Szczególnie te ostatnie są wdzięcznym przedmiotem ćwiczenia: tradycja dość wyraźnie mówi o ukazywaniu się w ich postaci dusz zmarłych. Czy ta wrona to ktoś, kogo pochowali kilka dni temu? Czy ten gołąb ma swe gniazdo gdzieś w okolicy? A może ma ulubiony “rewir”, gdzie emeryci dokarmiają ptaki? Może właśnie wygrzebał sobie coś do jedzenia ze śmietnika? Tak, zaraz będziemy zachwycać się pięknem jego lotu, ale nie bójmy się też widzieć rzeczy “brzydkich”. Życie składa się z różnych rzeczy. Potem możemy  spojrzeć na całokształt otaczającej nas zieleni i uświadomić sobie bardzo wyraźnie, że to wszystko żyje. Wszystkie drzewa, zarośla, wszystkie kwiaty i trawy. Pewnie nawet rozmawiają ze sobą. Możliwe nawet, że ta grupka dojrzałych drzew czuje się dumna, że osłaniają od wiatru kilka mniejszych, które z kolei są im wdzięczne… lub narzekają, że starsze pokolenie zasłania Im Słońce! 

W ten sposób przechodzimy łatwo do zjawisk przyrodniczych. Większości z nich nasza religia przyznaje boskich Opiekunów i jest to dobra sposobność, żeby i o Nich pomyśleć, jednak bez silenia się na dogmatyczne przypasowanie “Słońce - Swarożyc, Błyskawica - Perun, Mgła - hmm?”. Chodzi o wyrobienie sobie wrażliwości w postrzeganiu świata, a nie o katalogowanie. Czy Słonejko cieszy się widząc rozkwitające w Jego świetle życie? Jak wiele istot żyje w Jego świetle, albo raczej - czy jest coś, co nie ma z Nim w ogóle związku, choćby pośredniego? Całe piękno - przynajmniej to wzrokowe - jest tak naprawdę możliwe w ogóle dzięki Niemu. A prócz świecenia Słonejka tyle jeszcze dzieje się na świecie: pada deszcz, Morze szumi, Ogień trzeszczy. 

Fot. Dawid Brzozowski

Kiedy już oswoimy się z dostrzeganiem podmiotu w ludziach, zwierzętach i roślinach oraz w zjawiskach przyrodniczych, można przejść dalej: do przedmiotów “nieożywionych”. Przymiotnik piszę w cudzysłowie, bo przecież przyznajemy im duszę. Z pewnością łatwiej zacząć od czegoś, co budzi pewien sentyment. Scyzoryk, odziedziczony po ukochanym dziadku? Jak dużo widział? Czy jest w Twojej kieszeni równie zadowolony (mniej, bardziej?) jak był u dziadka? W ilu był miejscach i czego dokonał? Może porównuje nowe czasy z tym, co działo się pół wieku temu? Jednak nie ma się co ograniczać do własnych, ulubionych rzeczy. Pewien głaz w lesie ma przepiękny mech. Czy ten autobus miejski - jeden z całej floty różniących się tylko numerem na wyświetlaczu - lubi swoją trasę? Czy umiesz dostrzec coś ładnego w jego bryle?

Ostatnim etapem ćwiczenia jest włączenie bytów bez oczywistego ciała. Przykładem są pojęcia abstrakcyjne. W tym miejscu trzeba jednak przestrzec, żeby trzymać się raczej konkretów, bo mądrze brzmiące pojęcia da się dorobić do wszystkiego. Taki na przykład “animizm” - jest bardzo nośnym pojęciem (któremu poświęcony jest cały ten tekst i wiele innych), ale czy jest jakiś “Bóg animizmu”? Nawet jeśli takowy gdzieś w świecie astralnym, osnowie (czy jakkolwiek to jeszcze zwać) istnieje - to jest to zapewne istota dość odległa od namacalnych, codziennych doświadczeń. A ostatniego czego byśmy chcieli to skończyć z głowa w przysłowiowych chmurach. Wybierzmy “coś” (“kogoś”), co narzuca się samo: rodzina czy jakaś grupa (składają się z konkretnych ludzi). Czy miasto jest szczęśliwe? Jak działa na ludzi, którzy w nim mieszkają i pracują, którzy przez nie przejeżdżają. Ale może łatwiej będzie zacząć od duchów zmarłych: już nie mają fizycznego ciała, a jednak w sercu czujemy ich istnienie. Czy Przodkowie są z nas dumni? Jak wiele śladów pozostawili po sobie na tym świecie? Czy w Ich pamięci znajdujemy piękno?

Fot. Dawid Brzozowski

Dodajmy jeszcze kilka słów o niezbędnej w ćwiczeniu higienie psychicznej. Wyobraźmy sobie kogoś, kto praktykuje - nawet sumiennie - ale tylko wobec swojej rodziny, swoich kwiatów w ogrodzie, swoich uczuć. Łatwo można popaść w złudzenie, że jedyne co ważne w Kosmosie, dotyczy “mnie”. To nie wydaje się dobrą ścieżką, ale ma też swoje - równie niebezpieczne - przeciwieństwo. Jeżeli uznamy podmiotowość wszystkiego, możemy w imię źle pojętych altruizmu i empatii zapomnieć o podmiotowości własnej i zaniechać własnych działań. To też nie o to chodzi, żeby usiąść i pozostać w bezruchu; w sumie w ten sposób zabijamy też wszystko to, czego nie dokonaliśmy. Ograniczenie się do tego, co rzeczywiście uznamy za ważne i jesteśmy gotowi zrobić dobrze brzmi jednak już całkiem rozsądnie. Ponadto: nie zaczynaj ze wszystkim rozmawiać. Uznanie duszy kubka do kawy to jedno, prowadzenie z nim aktywnej rozmowy to już co innego. Nie żeby było to niemożliwe, ale normalnie ludzie mają znikomą zdolność do komunikacji poza własnym gatunkiem (a i tu ograniczoną choćby lingwistycznie). Co prawda i “postępowym”, nowoczesnym ludziom zdarza się mówić “No zapal!” do samochodu, czy “Proszę, działaj!” do dowolnego w sumie sprzętu - zazwyczaj jednak nie oczekują odpowiedzi. Nawet w archaicznych kulturach plemion łowiecko-zbierackich umiejętność rozmawiania ze zwierzętami czy ze zmarłymi jest postrzegana jako rzadki i cudowny dar. Jeżeli poczujesz, że duchy do Ciebie mówią i znajdziesz w tym prawdę to dobrze. Nie udawaj jednak, że zachodzi zjawisko, którego nie ma. Celem tego ćwiczenia jest wytworzenie animistycznej wrażliwości świata. Jeżeli pojawią się intuicyjne wglądy w zjawiska to bardzo dobrze. Nie szukaj ich jednak na siłę. A już na pewno - nie toń w ciemnych domysłach. Roztrząsanie czy oglądany właśnie kot należy do samotnej staruszki, czy do małej dziewczynki i jej starszej siostry nie przybliży Cię do uznania jego podmiotowości. Podobnie pracując z duchem grypy (też można!) nie ma sensu zatrzymywać się nad pytaniami w rodzaju “to dusza choroby - zjawiska, prosta suma dusz wywołujących ją wirusów, czy jakaś ich dusza zbiorowa?”. Duch to duch. 

Żaden Słowianin sprzed dziesięciu wieków nie nazywał swojego poglądu na świat “animizmem”, czy “panpneumią”. Wtedy ludzie jeszcze nie wynaleźli takich zgrabnych pojęć. Nawet jakby mu zacząć zadawać konkretne pytania “A czy wszystko ma duszę?”, “A jest jakaś dusza tego grodu?” to nie dość, że szczegółowe odpowiedzi mogłyby się bardzo różnić w zależności od człowieka, to mogłoby się okazać, że na nasze pytania nie ma prostej odpowiedzi. Bo odpowiedzią na pytanie “Czy kamień ma duszę?” wcale nie musiałoby być potwierdzenie czy przeczenie, lecz na przykład: “Chyba nie, bo nie rośnie, ale jak się toczy to wtedy jakby trochę żyje, więc kto wie?” I co zrobilibyśmy z taką odpowiedzią?

Jednak wystarczy wziąć do ręki dowolne opracowanie demonologii ludowej, by przeczytać o dziadach borowych w lesie, niebiańskich chmurnikach, czy siedzących w ludzkich obejściach domowikach. Na niektóre święta żywych odwiedzają zmarli. W pieśniach ludowych zaś dziewczyna stara się dogonić… swoją młodość (za: K. Moszyński, “Kultura ludowa Słowian, tII cz. 2.”, Kraków 1939, str 1372): 

“Zakładajcie siwe konie,
Zakładajcie gniade,
Oj, niechże ja was dogonię,
Latka moje młode.
I dognała młode latka,
Chociaż do mnie w goście.
Nie powrócim, nie powrócim,
Bo nie ma do czego,
Było tobie uszanować,
Wianeczka swojego.”

Niemal pewne jest, że gdyby słowiańska spuścizna miała ciągłość duchową, a my mielibyśmy pełną wiedzę o niej - prezentowane poglądy na “animizm” i “panpneumię” miałyby zupełnie inną postać, a samych tych pojęć nie byłoby wcale potrzeby używać. Mamy jednak co mamy i z tym staramy się jak najlepiej iść naprzód.


2024-04-05

Ku refleksji – rodzimowiercą się "jest" czy "bywa"?

Dzisiaj trochę bardziej filozoficznie. Tytułowe pytanie dzisiejszej wlepki jest parafrazą zdania wyczytanego dawno-dawno temu gdzieś w odmętach internetu. W tej chwili nie pomnę źródła ni tytułu (było to ładnych 10, albo i więcej lat temu!), ale myśl przewodnia była następująca: (ówcześni) rodzimowiercy swoją religijność realizują w zasadzie tylko na grupowych obrzędach. Nie twierdzimy, żeby miało tak być dzisiaj, ale ta stara myśl dała inspirację do powstania nowego posta.

Fot. Dawid Brzozowski

A więc chcemy zachęcić każde Was do zadania sobie pytania: „Jak na co dzień religia wpływa na moje życie?” Dłuższy już czas temu zaproponowaliśmy model [ samodzielnej modlitwy ] i wciąż uważamy ją za dobrą. Powiedzmy sobie jednak szczerze: pogadanie sobie do Ognia i do Przodków jest fajne i może nawet podnosić duchowo, ale samo w sobie nie wystarcza. Religia powinna przesiąkać życie i przejawiać się w każdym jego aspekcie. Szczególnie taka jak wiara rodzima, z życia wyrosła i na nim w znacznej mierze skupiona.

Na początek zastanów się, jak często odwołujesz się do Bogów: czy prosisz Ich o coś, albo upatrujesz Ich aktywności w świecie? Czy grzejące Słonejko budzi w Tobie myśli o Swarożycu, a zieleniący się świat o Jaryle? Czy ważne są dla Ciebie tradycje i obyczaje? Albo już tak typowo Jantarowo, skoro Jantar wszem i wobec krzewi animizm: czy masz świadomość, że wszystko (ale naprawdę: „wszystko”!) wokół Ciebie żyje? 

Fot. Dawid Brzozowski

Dzisiaj nie podamy Wam prostych odpowiedzi – bo i takich nie ma! Chcieliśmy jeno pobudzić do głębszego zastanowienia się nad wyznawaną religią. Nie bylibyśmy jednak sobą, nie zapowiedziawszy nowego materiału, którym mamy nadzieję choć trochę pomóc Wam we włączeniu religijności w codzienność :)


2024-03-29

Osobowe traktowanie Bogów, czyli Bogowie to nie maszynki do spełniania życzeń

Już od jakiegoś czasu możecie cieszyć się wpisem o wadze prawidłowego (lub nie) adresowania modlitw, wedle tematu do obrabiającego ten kawałek Bóstwa. Dzisiaj wątek rozwijamy i będzie bardzo uniwersalnie: o wdzięczności.

Najpierw atmosfera. Osoby dramatu: młody człowiek i wujek. Celowo nie babcia – ta przysłoniłaby narrację swą stereotypową „wszystkobędziedobrzością”. A więc wujek. Już starszy, ale rodzinny, pomocny i bogaty. Taki, który poproszony o pożyczkę datek na studia / mieszkanie / samochód (*niepotrzebne dopisać) bez słowa wyciąga portfel (pamiętajmy, że jest starszy – nigdy nie polubił robienia przelewów, bo to za mało osobiste), a obudzony o trzeciej w nocy „Wujek, nie mam do kogo zadzwonić, a załapałem gumę na autostradzie i będę czekać jeszcze trzy godziny na pomoc drogową – zabierzesz ode mnie żonę / męża / dziecko?” może i posarka, ale zbierze się i przyjedzie. 

To teraz wyobraźmy sobie, że młody człowiek takiego wujka tylko eksploatuje: dzwoni po prośbie, może raz na rok wpadnie jak są wujka urodziny czy co tam innego, ale ogólnie – cisza. Wujek z naszej historyjki jest „dobry” i bardzo rodzinny – w imię swoich wartości będzie wciąż młodzieży pomagać. Ale pewnie byłoby mu przyjemniej, jakby czasem zadzwonić do niego bezinteresownie, pogadać, zapytać co u niego i może przy okazji podziękować za to, co ostatnio pomógł.

Mimo zarzutów wobec „babci”, osoba „wujka” również trochę zaburza metaforę. Tak jak nasze ludzkie pojęcie o Bogach jest mocno ograniczone, tak zda się, że dalej Im do „Dobrych Wujków i Ciotek”, a bliżej do „Samoświadomych Kosmicznych Potęg, Które Między Jednym Rogiem Miodu, a Drugim Spojrzą Czasem na Ludzi”. Skoro jednak lubimy o Nich myśleć jako o Osobach, to wypadałoby się zgodzić, że pewne rzeczy pozostają w mocy – wdzięczność zda się do takich uniwersaliów należeć. No więc, jak na dobrych animistów-politeistów przystało, mamy cały panteon Bóstw, a do tego wierzymy całą armię zasiedlających świat duchów. Człowiek nigdy nie jest sam i w takiej optyce – jeżeli to za Twoimi zakupami kasjer położył tabliczkę „Kasa zamknięta”, czy samochód nie chciał odpalić jak chciałeś jechać pod wpływem – to ktoś (lub „Ktoś”) na Tobą czuwał. Wtedy i w mnóstwie innych sytuacji, o których nawet nie wiesz. 

Artysta: Oleg Shupliak

Z takiego właśnie założenia wychodzimy w Jantarze i na Szczodre Gody, kierując się tradycyjnym nakazem spłacenia długów przed Nowym Rokiem, składamy Bogom ofiarę wyrównawczą – za wszelką Ich pomoc i sprzyjanie, za które nie podziękowaliśmy.  Zasadne zda się jednak rozciągnąć takie podejście i na codzienność – czy to powierzyć swoją wdzięczność świętemu Ogniowi, żeby poniósł ją z modlitwą do „właściwego Adresata”, czy zwrócić się do konkretnego Bóstwa wprost – jeżeli czujemy z takowym szczególny związek.


2024-03-21

Jare Gody - 20.III.2024, Wyspa Sobieszewska

Zebraliśmy się wczoraj w około 20 osób, aby świętować Jare Gody - Równonoc Wiosenną, podczas której pora ciemna przechodzi w jasną. Pogoda w miarę nam dopisała, skropił nas lekki deszcz, a w oddali słyszeliśmy pierwsze w tym roku pomruki burzy :)





Podczas Jarych Godów ważną tradycją jest przygotowanie pisanek. Nie składamy ich do Ognia, lecz do specjalnie wykopanych Ust Matki Ziemi. Część pisanek oczywiście zjadamy podczas biesiady. 



Czy wiecie, jak trudno jest kupić gotowy mazurek bez napisu "Alleluja"?!



Pleciemy również Gaiczek i przyozdabiamy go czerwonymi wstążkami z bibuły. 



Wieniec ten pojawi się również na święcie Jarowita (to już za miesiąc!) oraz na Kupale, gdzie zostanie rozerwany na części i każdy z uczestników obrzędu będzie mógł zabrać jego kawałek do domu. Podczas procesji z Gaiczkiem śpiewamy dość długą pieśń:

Gaiczek zielony, pięknie przystrojony,
W czerwone wstążeczki, przez śliczne dzieweczki!

A ten gaik z lasu idzie,
Dziwują się wszyscy ludzie,
Idzie po lipowym moście,
Przypatrują mu się goście,

Gaiczek zielony...

Już skowronek nam zawitał,
Wojtuś-bociek zaklekotał,
Jaskółeczki gniazdka sprzęgły,
Kurki, gąski się wylęgły!

Gaiczek zielony...

A ta zima ciężka była,
Wszystkie ziółka wymroziła,
Ale my się tak staramy
I te ziółka nazbieramy!

Gaiczek zielony...

I my także się nie lenim,
Zasiewamy już nasieniem!
Pobłogosław nam, mój Boże,
W polu, w gumnie i w oborze!

Gaiczek zielony...


Nie musimy chyba wspominać o przygotowaniu kukły Marzanny! W poprzednich latach paliliśmy ją w ogniu, ale od kiedy świętujemy na plaży jest ona topiona w morzu.


Pytacie nas czasem, co z legalnością ognia na plaży. Otóż trzeba się wystarać o pozwolenie w odpowiednim urzędzie - na naszym terenie są to Gdański Ośrodek Sportu i w Urząd Morski w Gdyni. Za pierwszym razem zdobycie pozwolenia trochę trwało, ale jako że jesteśmy grzeczni i nie śmiecimy, z czasem ta ścieżka biurokratyczna bardzo się skróciła. Pewnie wpisali nas do tajnego kajeciku zaufanych petentów :) Drewno kupujemy w markecie budowlanym w ilości "cały bagażnik samochodowy".

Panowie nieźle się narąbali, żeby nam było ciepło :)

Pytacie nas też, czy można na obrzęd zabrać psa. Można, byle z ostrożna. Wczoraj mieliśmy przyjemność obrzędować i biesiadować z absolutnie przeuroczym, grzecznym psem, który łasił się do nas jak kot, a reaguje na imię... "Koń". Podczas całej biesiady zwędził tylko jedną kiełbaskę :) Pamiętajcie jednak, że nie każdy pies dobrze zareaguje na głośne śpiewy i wykrzykiwanie "Sława!". 


Po obrzędzie siedzieliśmy jeszcze do około 21-szej i rozmawialiśmy o sprawach bardziej i mniej istotnych.


Następny obrzęd już 20. kwietnia - wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych :)

2024-03-15

Brzoza - wiosenny napój Słowian

Brzoza brodawkowata (łac. Betula verrucosa, Betula pendula Roth) dzięki charakterystycznej białej korze nazywana jest też brzozą białą lub także brzeziną. Występuje ona w chłodniejszych regionach Europy i Azji, natomiast w Polsce jest pospolita na całym niżu i w niskich partiach gór. Brzoza osiąga do 30 m wysokości, jej gałązki są cienkie i zwisające. Brzozy żyją około 100 lat, ale najstarsza brzoza w Polsce rosła w naszym Gdańsku w dzielnicy Oliwa – została opisana w roku 1992 i miała wówczas 171 lat, osiągnęła 26 m wysokości przy obwodzie pnia 321 cm. Dzięki swojej białej korze brzezina jest chętnie sadzana w parkach i ogrodach jako roślina ozdobna, wykorzystuje się ją do tworzenia mebli, sklejki i drobnych przedmiotów – na przykład Kaszubi wyrabiali z brzozowej kory tabakierki! W czasie dyngusa chłopcy smagają dziewczęta gałązkami brzozowymi. W Poznańskiem spisano, że dusze zmarłych wchodzą w brzozy. Babki często stosowały miotły z brzozy do odstraszania mrocznych sił i do ochrony upraw przed klątwami. 

fot. Shutterstock/kostyantyn_zhuk

W medycynie wykorzystuje się liście brzozy brodawkowatej i brzozy omszonej. Liście są często składnikiem mieszanek ziołowych o działaniu moczopędnym i są pomocne przy kamicy nerkowej. Składniki występujące w liściach to: glikozydy flawonolowe (głównie hiperozyd - do 1.5%), flawonoidy, olejki eteryczne, garbniki katechinowe, żywice, triperpeny. W korze brzozy występuje betulina, którą wykorzystuje się w leczeniu trądziku. 

W medycynie tradycyjnej wywar ze zdartej kory wykorzystuje się do mycia włosów oraz na wszelkie problemy skórne, napary z liści majowych działają przeciwzapalnie, zaś odwar pije się na bóle gardła. Nalewkę z spirytusu liści brzozy używano przeciw febrze. „Pączki uszykowane w smalcu” praprzodkowie stosowali na reumatyzm. Owczarze z Pomorza tworzyli z brzozy maść, którą wykorzystywano jako lek dla bydła na rany. Gdy na konia rzucono urok, trzeba było „okurzyć” go korą brzozy, mirrą, kadzidłem i białym krowieńcem. 

Aby zrozumieć, dlaczego po zimie picie oskoły (jak nazywano sok z brzozy) było jednym z ważniejszych tradycyjnych zwyczajów medycznych, musimy spojrzeć w teraźniejszość. Dzisiejsze zimy są łagodne, odzwyczailiśmy się od mroźnych temperatur (chyba każdy zna osoby w młodym wieku, które uważają że temperatura 20 stopni w lipcu to „zimno”), mamy łatwy dostęp do pożywienia nawet w czasie Ciemnej Pory. Nasze babki i dziadkowie w czasie zimy musieli liczyć tylko na własne plony. Zimy były mroźniejsze i dłuższe, jedzenie miało mało właściwości odżywczych i po takich zimach organizm miał często niedobory witamin i mikroelementów. W zimie, gdy brakowało jedzenia, nasi Przodkowie jedli zmieloną korę brzozy. A wraz z początkiem wiosny udawali się do lasu, gdzie nacinali pnie lub gałęzie brzozy, podkładali naczynie (najlepiej szklane), a słodkawy i chłodny sok wypływał z drzewa. Od tego nacięcia Słowianie nazywali pierwszy miesiąc wiosny (trzeci lub czwarty w roku) „brzezień”. W zależność od wielkości drzewa można było uzyskać od 5-15 litrów soku! W kronikach historycznych z 1472 jest zapisane, że od Pomorza do Śląska lud po zimie udawał się po oskołę. Taki sok był spożywany w czasie różnych biesiad i świąt. Sok z brzozy po zimie zaopatrywał pradziadów w nowe siły witalne, które utracili podczas zimowych miesięcy.

Oskoła zawiera głównie fruktozę, liczne sole mineralne (wapnia, miedzi, potasu, manganu, żelaza i fosforu) oraz grupę witamin B, witaminę C, aminokwasy, peptydy i kwasy organiczne. Sok z brzozy ma też szereg właściwości zdrowotnych: działa moczopędnie, wspomaga usuwanie toksyn z organizmu, poprawia wygląd skóry i włosów, ma też działanie witaminizujące. Sok z brzozy ma krótki termin przydatności - po wydobyciu najlepiej spożyć go w ciągu 24 godzin, a przechowywany w niskich temperaturach do 3 dni. Jeżeli nie mamy własnej brzozy lub nie umiemy dobrze zebrać oskoły, możemy udać się do apteki czy sklepu zielarskiego, gdzie można kupić sok o dłuższym terminie przydatności. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z brzozy, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Pamiętajcie też, aby zbierać sok z brzozy w sposób w przyjazny dla drzewa! 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)

2024-03-08

Wielki Bharat – Indie przez dziurkę od klucza i przemyślenia po konferencji ICCS2024

Wbrew utartym schematom, dziś przychodzimy do Was nie z materiałem religijnym czy etnograficznym, ani nawet nie ze słowiańskim. Tym razem przychodzimy do Was z nagraniem wykładu „Wielki Bharat – Indie przez dziurkę od klucza i przemyślenia po konferencji ICCS2024”. Było też trochę politycznie, bo podczas wykładu padły oficjalne przeprosiny żercy Przemysława za udział w konferencji – ale nie uprzedzajmy faktów.

Zaczęliśmy od Mathury – miasta słynącego ze świątyni w miejscu narodzin Kryszny. Nasi indyjscy gospodarze zaprowadzili nas tam, gdzie mogliśmy podziwiać okazałość przybytku i przesuwający się z wolna radosny tłum pątników. Radosny, ale pod czujnym okiem wojska – w swej długiej historii świątynia była kilka razy niszczona i zastępowana meczetem, a następnie odbudowywana. Stąd jest to jedno z bardziej zapalnych miejsc na mapie Indii, czy tytułowego „Bharatu”. Bharat to nazwa tego kraju wywodząca się z sanskrytu i obecnie trwają prace nad konstytucyjnym zastąpieniem nim nazwy „Indie”.

Po kilku przygodach i przebrnięciu przez kilka ton śmieci, z którymi Indie mają niestety wielki problem (a my małe nagrania!) wróciliśmy do Delhi, by dołączyć do pozostałych uczestników konferencji 8th Triennal International Conference & Gathering of Elders” i następnego dnia ruszyć samolotem do miejsca konferencji – odległego o około dwa tysiące kilometrów Dibrugarh. Tam typowo miejs... no dobrze, dla Europejczyka nie „typowo”, bo wyglądające na bardzo (tragicznie skrajnie) zaniedbane, ale niech będzie – miejskie – krajobrazy zastąpiła zieleń i wszechobecne plantacje herbaty.

Tam też miała miejsce wspomniana w pierwszym akapicie konferencja...

Nasze streszczenie celowo pomija wiele punktów, które pojawiły się na wykładzie. Chcecie poznać całość materiału? Zerknijcie na nasz youtube:




2024-02-27

Dziewanna - bogini wśród kwiatów – część II

Jako że właśnie trwa miesiąc, w którym większość gromad rodzimowierczych obchodzi święto Gromnicy, kwiat noszący imię Bogini Dziewanny zasługuje na więcej wpisów. Dzisiaj przedstawimy wam przepisy z wykorzystaniem surowców pochodzących od dziewanny :) Natomiast [ tutaj ] znajdziecie pierwszy wpis na temat tej wspaniałej rośliny.

Suszone kwiaty dziewanny

W medycynie wykorzystuje się głównie kwiaty dziewanny. Zbiera się ją przeważnie ze stanowisk, w których naturalnie występuje, rzadko zaś z upraw. Szybko wysuszone kwiaty nie tracą swojej żółtej barwy. Natomiast w warunkach o dużej wilgotności szybko zmieniają one barwę na brunatnią, suszymy więc kwiaty w warunkach jak najbardziej naturalnych.

W dzisiejszej medycynie dziewanna jest głównie wykorzystywana w syropach jako lek łagodzący ból gardła towarzyszący nam przy kaszlu, wykrztuśnie oraz w przeziębieniu i grypie. Dzięki współczesnym badaniom wiemy, że ważnym składnikiem dziewanny są związki śluzowe – zawiera ona do 2,5% saponin (werbaskosaponina i pochodna werbaskogeniny) a także flawonoidy (m.in. rutozyd hesteratyny), glukozyd luteoliny, barwniki karotenowe oraz śladowe ilości olejków lotnych. Zawartość sacharozy i innych cukrów stanowi do 20%, w składzie występują też sole mineralne. 

Jeżeli macie w ogródku królewską świecę, bo tak też czasem nazywa się dziewannę, możecie zrobić z niej syrop lub odwar. Do przygotowania tych leków nie jest wymagany specjalny sprzęt! Pewnie nieraz zastawiliście się, czym rożni się odwar od naparu. Już wyjaśniamy :) Odwar, napar i macerat różnią się od siebie sposobem przygotowania w zależności od zawartości surowca roślinnego. Do maceratu wykorzystujemy jedną część surowca na 20 części maceratu. Odwary słabo działające mają już stosunek jednej części surowca do 10 części odwaru, a silnie działające wręcz jedną część do 100 części. 


Maceraty (łac. maceratum) przygotowuje się głównie z surowców zawierające związki śluzowe. Wówczas surowiec przemywamy małą ilością zimnej wody, a następnie zalewamy odpowiednią ilością wody o temperaturze pokojowej. Mieszamy i odstawiamy do 30 minut, a następnie przecedzamy przez gazę. Głównie z tej metody korzystamy w obróbce korzenia prawoślazu i nasion lnu. Trwałość maceratu zależy od jego przygotowania i przechowywania.

Odwary (łac. decoctum) przygotowujemy zalewając surowiec wodą o temperaturze pokojowej, a następnie podgrzewamy do temperatury 90°C. Długość gotowania zależy od surowca i może trwać nawet do 45 minut. Po tym czasie należy odwar przecedzić przez gazę, zaś pozostały surowiec przepłukuje się wrząca wodą. Odwar możemy przechowywać w lodówce przez 3 dni. Odwary robi się głównie z surowca, który zawiera saponiny i alkaloidy.  

Napary (łac. infusum) w szczególności wykonuje się z surowców zawierających glikozydy nasercowe. Przykładami takich surowców są ziele konwalii, ziele miłka lekarskiego i rośliny zawierzające olejki lotne. Zalewa się je gorącą wodą i pozostawia na 15 minut. Napary ulegają zepsuciu dość szybko, dlatego przechowuje się je najwyżej przez dobę od sporządzenia. Najlepiej przyrządzać napary w małych ilościach. 

Przepis na Odwar 

2.0 g kwiatów dziewanny zalewamy 200 ml cieplej wody, następnie ogrzewamy odwar do wrzenia, odstawiamy na około 15 minut i przecedzamy przez gazę. Pijemy ciepły odwar  3-4 razy na dobę. 



Przepis na Syrop 

350-400 g świeżych lub suszonych kwiatów dziewanny wrzucamy do garnka i zalewamy 500 ml wody. Zagotowujemy, następnie ściągamy z ognia i czekamy aż osiągnie temperaturę pokojową. Przykrywamy i zostawiamy na 24 h - w tym czasie dojdzie do maceracji składników. Po 24 h należy przefiltrować 2-3 razy przez gazę. Dodajemy 150 g cukru i sok z jednej cytryny, doprowadzamy ponownie do wrzenia i gotujemy 3-4 minuty. Po tym czasie przelewamy do słoików i zakręcamy. Warto poddać słoiki pasteryzacji! 



Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z dziewanny, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)

2024-02-25

Gromnica - 24. lutego, Lasy Oliwskie

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się wczoraj w Lasach Oliwskich aby uczcić dwie siostrzyce - Marzannę i Dziewannę - i żeby pobłogosławić świece, które będziemy zapalać w trudnych chwilach życiowych (i atmosferycznych :P). O tym, dlaczego Gromnicę świętujemy w ostatnią pełnię przed Jarymi Godami pisaliśmy już [ tutaj ]


Święto Gromnicy jest w naszym chramie świętem zamkniętym i zapraszamy na nie jedynie te osoby, które zdążyliśmy już choć trochę poznać. Choć i tu zdarzają się wyjątki – każdy Jantarowicz ma prawo zaprosić kogo zechce na (niemal każde) święto zamknięte, nawet jeśli reszta Gromady tego kogoś wcześniej nie widziała. 






Po wdrapaniu się na naszą Świętą Górę rozłożyliśmy się z ofiarami i jadłem biesiadnym i poczekaliśmy na zmrok. Podczas obrzędu ku czci Sióstr najpierw jedna osoba przyprowadza Marzannę, a druga Dziewannę - która w tym roku objawiła się w postaci... dzika! Pochrumkał, popatrzył na nas i pobiegł dalej do swoich dziczych spraw. Ważnym aspektem obrzędu jest spalenie resztek starych gromnicznych świec i poświęcenie nowych. Potem do następnej Gromnicy palimy te świece w czasie burzy lub różnych życiowych perypetii, np. gdy ktoś ze znajomych szuka pracy - i w tym miejscu chcielibyśmy pozdrowić Samuela ;)


Po obrzędzie biesiadowaliśmy jeszcze przy ogniu do późnych godzin wieczornych, posprzątaliśmy po sobie i udaliśmy się do domów.


Następne święto to Jare Gody i odbędą się one 20. marca (w środę). Śledźcie nasze media społecznościowe i wypatrujcie wydarzenia :)

2024-02-22

Gromnica – trochę historii i dlaczego święto Gromnicy Jantar obchodzi w dziwnych terminach?

Wszystko zaczęło się... no dobrze – nie musimy sięgać w przeszłość aż tak daleko. Wystarczy, że sięgniemy do Szczodrych Godów w 2016, kiedy to odbyła się pierwsza u nas obrzędowa wróżba (czy też: auspicjum), mająca stwierdzić czy powinniśmy przyjąć kult Bogini Dziewanny. Pozytywna odpowiedź wzbogaciła nasz panteon o nową Boginię, a nas samych postawiła przed istotnym pytaniem: co z Jej świętem?

Początkowo włączyliśmy Boginię w obchody święta Welesa, w 2017 roku. Wiadomość o wprowadzeniu u nas Jej kultu rozniosła się jednak po innych Gromadach i wróciła z propozycją święta: Gromnicy. Optymistycznie nastawiony wiec Gromady zdecydował o skierowaniu do Bogów kolejnego pytania, o wprowadzenie tego święta, co również przyniosło odpowiedź pozytywną. Tylko, że pytanie postawione zostało tak, jak obchodzone jest dzisiaj święto Gromnicy w Jantarze: ostatnia pełnia Miesiąca przed Jarymi Godami. Raz nawet zdarzyło nam się z tego powodu świętować Gromnicę dwa dni przed Jarymi!


Czy jest to zgodne z etnograficznymi źródłami? Nie. Te dość jednoznacznie wiążą termin Gromnicy z datą 2. lutego. Czy więc nie powinniśmy tego zmienić? Też tak pomyśleliśmy – a więc znowu auspicjum! Czy powinniśmy termin Gromnicy związać ściśle z datą 2. lutego? Też nie...

Wynik nieco nas zdziwił, lecz go uszanowaliśmy. Dlaczego? Przede wszystkim wychodząc z założenia, że nie wiemy wszystkiego, a bieżącej postaci uprawianej w Jantarze religii nie przyjmujemy za ostateczną wykładnię tego co najlepsze. Jest to najlepsze co mamy w tej chwili. O ile naukowa rekonstrukcja religii Słowian pozostaje dla nas konieczną podstawą, tak ostatnie słowo należy do żywego doświadczenia duchowego: ze snów, wizji, wróżb – do Bogów. Tego co Oni mają do przekazania zapewne nie poznajemy w sposób doskonały i dlatego musimy do tego co dobre dochodzić metodą kolejnych przybliżeń, czasem być może nieco na około. Ale idziemy naprzód 🙂


2024-02-15

Dziewanna - bogini wśród kwiatów

Dziewanna to nie tylko imię Bogini, lecz także kwiat (łac. Verbascum). Dziewanna drobnokwiatowa nosi również inne ludowe nazwy: gorzykrot, knotnica, dziwizna, szabla i królewska świeca. Występująca aż w 460 gatunkach należy do rodziny trędownikowatych. Łodygi niektórych gatunków dziewanny mogą osiągnąć długość do nawet trzech metrów długości, zaś liście u wielu gatunków są wełnisto owłosione, całobrzegie i o brzegu falistym. Kwiaty dziewanny skupione są na górze wydłużonego grona lub mają postać nibykłosów ze skróconymi kilkukwiatowymi wierzchotkami w kątach podsadek. Tak, dobrze przeczytaliście: „wierzchotkami” przez „t” – jest to rodzaj kwiatostanów z kwiatami wyrastającymi na wierzchołkach rozgałęziających się osi.

Piękna panna dziewanna rosnąca w ogrodzie

Kwiaty dziewanny mają rożne barwy w zależności od gatunku, m.in. żółte, białe, brązowe i fioletowe. W Polsce rośnie 8 gatunków dziewanny, a w naturze występuje ona głównie w Europie, Azji i Afryce. Do medycznych zastosowań wykorzystuje się 3 gatunki:

  • Dziewanna drobnokwiatowa (łac. Verbascum thapsus)
  • Dziewanna wielkokwiatowa (łac. Verbascum densiflorum Bertol)
  • Dziewanna kutnerowata (łac. Verbascum phlomoides

Przez długi czas nasze praprapraprababki/dziadowie uważali, że jest tylko jeden gatunek gorzykrotu, a nie kilka odrębnych. Dzielili oni płeć męską i żeńska w zależności od barwy kwiatów, przy czym żółte i białe kwiaty miały oznaczać samca, a ciemne i fioletowe samicę. Jest to głównie ewokacja starożytnych i średniowiecznych zapisków kronikarzy, którzy tak rozdzielali dziewannę. Dziewanna była wykorzystywana do robienia knotów na świeczki, stosowano ją też do pozbycia się gryzoni - głównie myszy i szczurów. Dziewanna jest dość łatwa w hodowli, gdyż w naturze rośnie nawet na anemicznej glebie lub piachach. Dlatego też gospodarze stworzyli powiedzenie: ,,Tam gdzie dziewanna, niebogata (bez posagu) panna”.

Królewska świeca ma wiele zastosowań z zakresu wiedzy tajemnej:

  • dziewanna wykazuje magiczne moce głównie w zakresie ochronnym, zwłaszcza jeżeli boimy się osób praktykujących sztuki czarnej arkany, które rzucają na nas czary, uroki itp. Wówczas dla ochrony należy pić wódkę z dziewanny. 
  • miejsce, na które zazwyczaj siadamy należy pokropić spirytusem z dziewanną, wkrótce przybędą do nas dobre duchy. 
  • jeżeli Wasz stan zdrowia nie pozwała na picie eliksirów lub odwarów z dziewanny zawsze zostaje okadzanie się dymem z palonych kwiatów. 

Okadzanie nowej kanapy

Dziewanna, z racji bycia zaliczaną do roślin czarodziejskich, jest chętnie wykorzystywana przez guślarzy, babki oraz owczarzy - można udać się do nich po rożne receptury magiczne lub zamawiania, np. miłosne, lecznicze, protekcyjne czy dotyczące sukcesu.

W medycynie tradycyjnej wykorzystywano dziewannę do okadzania oczu w różnych chorobach, zaś kwiatami można było farbować włosy. Dziewanna dzieliła się swoim pięknem - według dawnych zielników miała działać odmładzająco, pozbawiać zmarszczek i ujędrniać skórę. Wystarczyło tylko codziennie rano myć twarz odwarem z suszonych kwiatów szabli. 

Słabowite noworodki lub chorowite dzieci kąpało się w dziewannie, aby wzmocnić ich siły oraz doładować zdrowiem. Kąpiel należało jednak przygotować w taki sposób, aby korzeń dziewanny był ustawiony do góry. Jeżeli grypa dopadnie Was jesienią lub zimą, a kaszel i ból gardła są nie do wytrzymania, to królewska świeca przyjdzie Wam z pomocą - wypijcie macerat, odwar lub napar, a poczujecie ulgę. Dziewannę można też usmażyć w tłuszczu z żywokostem i posmarować nią opuchliznę. A gdy nie macie takiej możliwości, to posmarujcie nabrzmiałe rany sokiem z liści dziewanny, a szybciej się zagoją. Jeżeli to reumatyzm i bóle krzyża odbierają Wam siły, zażyjcie kąpieli z kwiatów dziewanny lub jej korzenienia moczonego przez pół godziny z dodatkiem soli. Za to na łamanie w kościach polewano rozgrzane kamienie odwarem z dziewanny, bylicy i melisy i naparzano bolące miejsca.

Owczarze używali dziewanny przy rytuale zamawiania przeciwko robakom w ranach u bydła. Po zachodzie słońca szli oni na pole, gdzie rosła dziewanna, zginali ją przykładając kamień i mówił ,,Dopóty cię nie odchylę aż robaki nie wypadną z bydlęcia”. Wypowiadano też trzykrotnie polsko-litewską formułę: ,,Prześliczna panno, piękna dziewanno, dotąd cię nie puszczę, aż chorobę zniszczę”. Na trzeci dzień, gdy choroba ustępowała, ponownie udawano się do dziewanny i zdejmowano kamień, a ona podnosiła się ku górze. Jeżeli to nie robaki, a morowe powietrze dotykało bydło, należało rozpalić ogień z dziewanny, bylicy, jałowca i macierzanki, po czym wprowadzano stado w dym, aby okadził on zwierzęta. Mieszankę ziołową z szabli dawano także krowom po ocieleniu. 

Współcześnie dziewannę stosujemy tak, jak czynili to nasi przodkowie, pomijając jednak mistyczny etap leczenia. Najpopularniejszym sposobem użycia dziewanny jest dziś syrop, którego używamy do łagodzenia kaszlu i bólu gardła, męczących nas głównie w czasie przeziębienia lub grypy. Dziewanna wykazuje również działanie wykrztuśne, powlekające i napotne, zaś najnowsze badanie potwierdzają działanie surowca przeciw wirusowi grypy A2 oraz B. Ze względu na brak badań oraz na zawartość alkoholu w lekach z wyciągiem z kwiatów dziewanny nie jest wskazane stosowanie ich u kobiet w ciąży i matek karmiących piersią oraz u dzieci poniżej 12 roku życia. 

Suszone kwiaty dziewanny

Dlaczego dziewanna nosi imię po Bogini Dziewannie? Tego nie wiemy. Pierwszy oficjalny zapis używający imienia Bogini dla kwiatu możemy znaleźć w „Herbarzu Polskim” napisanym przez Marcina z Urzędowa w latach 1543-1553 r., jednak prosty lud używał wówczas słowa "dziewanda" lub "dziwoszka". Marcin z Urzędowa opierając się na własnych obserwacjach wspomniał zaś, że Dziewannie (albo Dziwicy) poświęcone jest ziele o tej samej nazwie, a Jej święto odbywa się w noc świętojańską oraz w sobótki. Jednak nie tylko Słowianie nazywali rośliny od imion bogów np. bylica (łac. Artemisia) nosi swoje imię od Bogini Artemidy. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z dziewanny, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)


2024-02-11

Święto Welesa - 10.II.2024, Lasy Oliwskie

Zgodnie z kalendarzem obrzędowym [ klik!!! ] zebraliśmy się wczoraj i uczciliśmy Welesa na naszej ulubionej Świętej Górze w Lasach Oliwskich :) Mimo siąpiącego deszczu i zalegającego wszędzie śniegu było bardzo ciepło, w przeciwieństwie do zeszłego roku, gdy w Święto Welesa nawiedził nas cyklon Ulf.
Przepis na kołacz znajdziecie w zakładce "Biesiadne Przysmaki"

Rybki na ofiarę sam osobiście złowił Marcin - z zawodu rybak :)

:P  Fot. Krzysztof Komorowski


Postanowiliśmy kontynuować tradycję Zapustników :) W tym roku, oprócz głównego Zapusta Samuela mieliśmy też przepiękną Sowę-Magdę, Turonia-Michała, Miedźwiedzia znanego jako Piotr, oraz Kacpra i Michała, z których żaden nie chciał przebrać się za babę :( No cóż, może w przyszłym roku...

Zapustnicy :)

Sowa z Turoniem przybyli aż spod Elbląga! Fot. Krzysztof Komorowski.

Zapustnicy jak zwykle nie nauczyli się tekstu na pamięć :P Fot. Krzysztof Komorowski.

Jaka piękna Sowa :)


Wysłuchaliśmy kilku przyśpiewek, opędzaliśmy się od Miedźwiedzia krzyczącego "Roar!" i wynagrodziliśmy starania Zapustników miodem pitnym, choć domagali się pieniędzy w kwocie aż 6 zł.

Ja jestem Zapust, wejherowski książę
Przychodzę z dalekiego kraju,
Gdzie psi ogonami szczekają,
Ludzie gadają łokciami,
A jedzą uszami,
Słońce o zachodzie wschodzi,
A o wschodzie zachodzi,
A kurczę kokoszę rodzi,
Każdy na opak gada,
A deszcz z ziemi do nieba pada!
Z dalekości przybywamy,
I Wam radzi zaśpiewamy!
Śpiewać?

Co to za pytanie, no oczywiście, że śpiewać!



Więcej o zapustach możecie przeczytać [ w tym wpisie ] oraz w relacji z [ ubiegłorocznego święta ].

Po obrzędzie przystąpiliśmy do biesiady i jak zwykle plotk... omawialiśmy bieżące tematy, np. zarejestrowanie ZWRP Ród oraz komentowaliśmy wybory życiowe naszych bliskich ;)