2023-01-25

Rola estetyki w ciągłości tradycji

Wszyscy lubimy rzeczy „piękne”, prawda? Kanon tego co ładne nie dla każdego będzie taki sam, ale niezmiennie lubimy patrzeć na to, co nam się podoba czy słuchać przyjemnych dźwięków. 


"Dziewanna", Grażyna Płocka
"Strzyga", Ewelina Gowin-Hrynkiewicz

Sztuka we wszystkich formach obecna jest chyba w każdej ludzkiej kulturze. Co najmniej proste ornamenty zdobią większość znanych zabytków i artefaktów kulturowych, rzut oka na odświętne stroje ludowe pozwala stwierdzić ich bogactwo. Właśnie, odświętne. Niech ktoś wyobrazi sobie tradycyjne święto bez choć minimum śpiewu, muzyki i tańca, bez dramatu. No nie da się.


"Topielica", Barbara Kosińska
"Cherna galochka", Jakub Gryz

Co takiego jest w sztuce i pięknie, że są tak bardzo wszechobecne? Do sprawy można podejść od strony duchowości i poczucie piękna powiązać z istnieniem duszy. Znajduje to rozwinięcie w naszym „podręczniku do religii”, w części poświęconej animizmowi. Z drugiej strony, bez wnikania w przyczyny metafizyczne, można też prosto, a dość prawdziwie stwierdzić, że to co ładne jest zazwyczaj dla ludzi ważne. Albo przywiązując się – tak w serduszku, uczuciowo – do rzeczy ładnych przypisujemy im dużą wagę, albo na odwrót. Jeżeli coś jest dla nas ważne samo przez się to staramy się to otaczać pięknem. Gdzieś w pobliżu pewnie leży prawda o związki sztuki z religią.


Ewa Sygut
Budziński Marek

Jakby nie było: uznając estetykę za sprawę ważną dwukrotnie zorganizowaliśmy dla Was konkurs artystyczny „Marzenia o Słowiańszczyźnie”. Na naszej stronie dostępna jest już galeria prac z poprzednich edycji. A już za kilka tygodni ogłoszenie o edycji trzeciej, więc śledźcie nas uważnie :)


2023-01-18

Dlaczego zachowujemy naszość naszej tradycji, albo: jak nie siadamy okrakiem na płocie?

Dzisiaj opowiemy Wam o tym, dlaczego na obrzędach Jantaru wzywamy tylko Bogów słowiańskich, dlaczego wzywanie na jeden obrzęd Thora i Izydy uważamy za pomysł z gruntu zły, a odwiedziwszy Japonię dobry rodzimek powinien oddać cześć Amaterasu.

Jak powstał świat? Każda etniczna religia ma przygotowaną odpowiedź, w formie stosownego mitu. Gdzieś w tym micie rośnie często Drzewo, stoi Góra czy Słup: jest jakieś Axis Mundi. In Polish we say „Oś Kosmiczna” and I think it’s beautiful. To punkt odniesienia, wokół którego porusza się nasza duchowość. Motywy mityczne wydobywamy ze słowiańskich pieśni i podań, z kronik dowiadujemy się imion czczonych przez Przodków Bogów. Dłubiąc w „źródłach”, uczestnicząc w obrzędach, przeżywając tradycję – odkrywamy nasz, słowiański świat. Czasem niektórych informacji nam brakuje i musimy tę lukę uzupełnić. Najchętniej sięgniemy wówczas po mitologię porównawczą. Porównując nasz materiał z sąsiadami próbujemy domyślać się, jak to i to mogło wyglądać u naszych Przodków.

Może to stąd pojawia się czasem zjawisko jedno z najnieszczęśliwszych: eklektyzm. Żeby nie było: ma on starożytną metrykę, bo już np. rzymscy legioniści czcili Eponę. W ogóle wielokulturowy Rzym wiódł prym w goszczeniu różnych religii, a jego obywatele spełniwszy wymogi religii obywatelskiej – mieli dużą swobodę uczestniczenia w rozmaitych kultach. Dużą karierę robili tam też Mitra i Izyda. Ale mało tego: niektórym Bóstwom indyjskich Wed przypisuje się pochodzenie obce – od ludów przez Ariów podbitych. Jest też przykład Japonii, gdzie na porządku dziennym rodzimych Kami czci się obok buddyjskich Bodhisattwów, łącznie i na czele z udzielaniem ślubu przez kannushich (kapłani rodzimego japońskiego szinto), a pogrzebów przez buddyjskich mnichów tym samym ludziom.

Dlaczego więc czepiamy się tego eklektyzmu? Powód jest prosty: te, całkiem uzasadnione, przykłady dotyczą styku kultur. Jak ktoś wędrował przez pół świata (a kiedyś to była duuużo poważniejsza wyprawa niż teraz) to na miejscu też chciał zapalić sobie Ogień i się pomodlić po swojemu. Czasem miejscowym spodobało się jak przy tym tańczy, czasem przygarnęli któreś z jego Bóstw do swojego panteonu (jak mawiał mój nauczyciel historii w liceum: „Jeszcze jeden zmieści się na świętym wzgórzu, a może będzie sprzyjać – dawaj Go!”). A czasem to ten podróżnik napatrzył się na miejscowe świątynie i tak mu przypadło do serca, że przyniósł nowy kult do domu.

A my o czym innym: kiedy ktoś poczuje „zew”, że chce być „pagan” i nie wie od czego zacząć. Współczesny człowiek ma już odruch sięgania wówczas do internetu – a tam jest wszystko: treści lepsze i gorsze, a wśród tych drugich – dowolne łączenie postaci z różnych mitologi. Thor i Izyda na jednym obrzędzie, mantry składane z imion Izydy, Hekate i Kybele, albo pakowanie run (czyli systemu stricte germańskiego) dosłownie do wszystkiego. To tak jakby nie mogąc się zdecydować – iść na podwórko słowiańskie, celtyckie, czy może meksykańskie – siadać okrakiem na płocie, albo starać się stać jedną nogą na jednej Świętej Wyspie, a drugą na drugiej – no średni pomysł.

Ktoś zapyta: a co jeżeli jestem słowiańskim rodzimowiercą i pojadę do Japonii? To my odpowiemy, że masz święte prawo i obowiązek się tamtejszym Kami pokłonić. Może nie to, żeby zaraz starać się żyć na co dzień jak wzorowy tubylec, ale oddać cześć Bogom i duchom miejsca, w którym się znalazłeś to zawsze trzeba. Tak jak przywitanie się z gospodarzem, do którego przychodzimy w gościnę. Tak samo przybycie na obcą ziemię nie jest sygnałem: "Naszych Bogów tutaj nie ma, nie trza składać żertwy.". Bogowie są i czuwają, więc parafrazując znane powiedzenie: Cudze szanować cnota - swoje obowiązek!

2023-01-11

Wspólnota kultury

Nauka dostarcza dzisiaj szczegółowych wyjaśnień całej otaczającej nas rzeczywistości. Słońce grzeje naszą planetę za pomocą promieniowania, wiatr wieje na skutek różnicy ciśnień między odległymi obszarami Ziemi, a my sami czujemy się dobrze kiedy zawartość substancji odżywczych i hormonów w naszej krwi jest na odpowiednim „dobrym” poziomie. Na niemal każde pytanie mamy gotową odpowiedź.

Mechanistyczna interpretacja rzeczywistości jest fajna i użyteczna. Bez niej nie byłoby antybiotyków, ciepłej wody w kranie, mediów społecznościowych i filmików z kotami (koty by zostały, filmiki nie). Dostarcza zręcznej instrukcji obsługi świata, tłumacząc „jak” zachodzą zjawiska. Właściwie jest tylko jedna rzecz, której ta interpretacja nie potrafi: nadać światu znaczenia. Tu już musi wkroczyć filozofia, stanowiąca samodzielną dziedzinę nauki. Wydaje się, że nie zamknęła się na uczelniach i w gabinetach tak szczelnie, jak co bardziej ezoteryczne działy matematyki czy fizyki kwantowej. Zstępuje czasem między maluczkich, w postaci opracowań popularnych, nowych wydań prac filozofów minionych epok czy podcastów.

Z taką akademicką filozofią jest jednak pewien podstawowy problem: społeczeństwo jest dla niej w zasadzie „nieprzemakalne”. Nasz system edukacji dopuszcza w zasadzie dowolny stopień ignorancji w tym zakresie (zresztą nie tylko w tym). Zainteresowanie „sprawami natury wyższej”, (lub błoga ich nieświadomość) pozostaje całkowicie w gestii własnej inicjatywy jednostki. Kiedy dziecko choruje, trzeba zapłacić rachunki i jeszcze kiedyś miło byłoby pójść spać, to mało kto ma jeszcze czas i siłę szukać i zgłębiać treść tak abstrakcyjną jak filozofia. Zresztą nie do przeciętnego „Kowalskiego” trzeba mieć tu pretensje, ale to organizatorów naszej przestrzeni publicznej, bo to w niej powinny realizować się te wartościowe wytwory naszej cywilizacji.

Wzmianką o ‘przestrzeni publicznej’ przechodzimy łatwo do naszej kultury tradycyjnej. Wśród pięknych pieśni, tańców i obrzędów ma jedną bardzo ważną cechę: całkowitość. Tam gdzie panują, kultury tradycyjne przenikają całokształt życia. Śpiew tak samo wypełnia prace polowe, jak i obrzęd weselny, a podania opisują cały świat – od konfliktu Boga z Diabłem, aż po powstanie grzybów. Przez swą powszechność, elementy rodzimego światopoglądu stają się znane każdemu w okolicy. Nawet jeśli nie każdy pojedynczy człowiek będzie potrafił zaśpiewać w całości każdą konkretną pieśń – to będzie przeniknięty obrazem świata wewnątrz którego powstała, i który współtworzy. Dzięki temu wśród „tutejszych”, „taplarskich” – za „Konopielką” – wytwarza się autentyczna wspólnota kultury. Taka, którą czują i w niej uczestniczą nie od święta, ale po prostu, na co dzień. 


(fot. whyframestudio@istockphoto)

W tym układzie wiara rodzima zajmuje swoja miejsce. Nie odrzuca ze swych rozważań doczesnego świata, przyjmując w pełni jego codzienność i wyjaśniając go za pomocą świętych opowieści – mitów. Nasi Przodkowie nie znali filozofowania jako odrębnego od innych zajęcia, którym ktoś może się parać. Jednak w odziedziczonych po nich mitologicznych pieśniach i podaniach przeziera starożytna mądrość, którą rodzimowierstwo stara się odszukać i zastosować do współczesności.

2023-01-04

Wtedy nie było nieba ni ziemi, tylko sine morze...

...czyli jak i po co urządzamy Obrzęd Wyłowienia.

Jak i w innych religiach, tak i u nas obrzędy powtarzają te „jedyne ważne” wydarzenia kosmiczne, czyli zawarte w mitach. Zadziewają się wówczas ponownie, świat się odnawia i odzyskuje zużywający się ład. Można powiedzieć, że przechodzi renowację obrzędową. 

W Obrzędzie Wyłowienia widać to u nas dość mocno, bo nawiązuje on do jednego z podstawowych mitów: kiedy Dwa Bracia wydobyli i pobłogosławili pierwszą Ziemię. Ta – według wierzeń Przodków – rozrosła się do całego znanego im świata.

W jego trakcie wyławiamy z morza piach, którego używamy potem do wyznaczania świętej przestrzeni podczas dorocznych obchodów. Towarzyszą temu śpiewy pieśni kosmogonicznych, o dwóch gołębiach co wydobyły z dna morza drobny piaseczek i niebieski kamyczek. Takich cudów najlepiej dokonuje się o świcie, więc zbieramy się już z samego rana, by prowadzić całe przedsięwzięcie przy wschodzie Słonejka. 





Wyjątkowo po Obrzędzie Wyłowienia nie następuje u nas biesiada – przynajmniej nie od razu :) Z Piachem (tak, z wielkiej litery!) odwiedzamy kilka najważniejszych dla nas miejsce w Trójmieście i okolicach, które nawiedzamy przy okazji świąt koła rocznego. 




Uczestnicy Obrzędu mogą zabrać ze sobą nieco Piachu do domu do położenia na ołtarzyku. Zaś ci, którzy kupują ziemię lub zaczynają budować dom, mogą rozsypać trochę Piachu na swoich włościach. Historia religii, antropologia i własne serduszko dość jasno wskazują, że niezależnie od wzniosłych teorii, dla każdego człowieka środkiem świata jest jego przytulny domek.

Tak więc i w tym roku zebraliśmy 2 stycznia skoro świt na Obrzędzie Wyłowienia i wydobyliśmy piach morski, którym będziemy posługiwać się w trakcie tegorocznych obrzędów do wyznaczania uświęconej przestrzeni.

Mimo wczesnej pory przemili goście z Mazowsza podbili naszą frekwencję przyprowadzając gromadkę swoich dzieci :) A po obrzędzie udaliśmy się na pielgrzymkę do naszych miejsc mocy w lasach Oliwy: do Głazu Welesowego, Dębu Perunowego i do Diabelskiego Kamienia. Dołączcie do nas za rok!