2023-11-28

Jak zrobić Ziarnuszkę?

Ziarnuszka to taka słowiańska lalka obrzędowa dbająca o domowników i będąca w zastosowaniu głównie na wschodzie Polski, a już częściej za naszą wschodnią granicą. Coraz częściej spotykamy się jednak z opisami takiej lalki na polskich blogach i portalach rękodzielniczych. Jej ciało to woreczek z naturalnego materiału wypełniony odpowiednim ziarnem. Do tego lalka owijana jest innymi naturalnymi materiałami, będącymi jej sukienką, fartuszkiem, chustą. Ziarnuszkę należy usadowić na honorowym miejscu, blisko paleniska, a najlepiej naprzeciwko drzwi wejściowych, tak aby mogła pilnować domu. Żeby lalka spełniała potrzeby domowników, należy ją przekupić guzikiem albo koralikiem no i oczywiście trzeba ją traktować z szacunkiem. Ziarnuszka powinna mieć obfite kształty, jak przystało na dobrą gospodynię domową i opiekunkę ogniska domowego.

Źródło: Pinterest

To, w jakiej intencji będzie nam pomagać Ziarnuszka, zależy od jej wypełnienia:

  • gryka – ochrania i zwiększa posiadane bogactwa - większość Ziarnuszek zza wschodniej granicy jest wypełniona właśnie gryką,
  • groch – zmienia obecny stan na lepszy,
  • jęczmień – zapewnia sytość i niezawodność,
  • proso – jest dobre na płodność,
  • ryż – symbolizuje delikatność,
  • owies – zapewnia siłę rodzinie.

W środku Ziarnuszki można też umieścić monety i zioła, aby zwiększyć moc jej działania. Tradycyjnie Ziarnuszka była wypełniana ziarnem zebranym podczas żniw danego roku. W kolejnym roku pierwsza garść ziaren sianych wiosną pochodziła właśnie z Ziarnuszki, przy czym pozostałości Ziarnuszki według różnych źródeł albo zakopywano, albo palono, albo napełniano kilka miesięcy później świeżo zebranym ziarnem. 

Bardzo ważne jest, aby Ziarnuszka nie miała rysów twarzy! Gdyby je miała, to zyskałaby osobowość i wtedy zaczęłaby się zajmować swoimi sprawami, a nie sprawami domowników. Jeżeli już zaczniemy robić Ziarnuszkę, to nie można przerwać pracy nad nią i najlepiej jest wyrobić się w jeden dzień. Wszystkie użyte tkaniny mają być naturalne, ale nie muszą być nowe. Podobno Ziarnuszka sama podpowiada, w co chce być ubrana i jak ma wyglądać. Podczas pracy nad Ziarnuszką trzeba mieć dobre myśli i na szczęście można używać nożyczek i igły (przy innych motankach nie można - praca domowa: wygooglajcie przy których!). Pamiętajcie: każda Ziarnuszka jest motanką, ale nie każda motanka jest Ziarnuszką. 

Do tej pory zrobiliśmy trzy Ziarnuszki: 

A w dzisiejszym wpisie zrobimy niebieską Ziarnuszkę wypełnioną grochem. Mam nadzieję, że będzie wzmagać wenę twórczą - właśnie po to ma koszyczek z kłębkami i szpilkami udającymi druty. Jej zrobienie zajęło łącznie pięć godzin, z czego dwie i pół godziny pochłonęło samo wyszycie fartuszka.


Ciężko było zrobić zdjęcie wszystkich użytych materiałów, bo część było docinane w trakcie i nie było z góry wiadomo, jakie będą ich wymiary. Również część ozdób okazała się zbędna.


Potrzebne nam będą:

  • prostokąt płótna o wymiarach 30x20 cm – na ciałko Ziarnuszki,
  • prostokąt na sukienkę,
  • włóczka/kordonek/sznurek na warkocz,
  • nici w różnych kolorach do przymocowania elementów odzieży i włosów,
  • tasiemki/lamówki/wstążki – na chusty pod chustę główną,
  • dwa prostokąty w kolorze sukienki – wymiary 10x10 cm – na rękawy, 
  • dwa kawałki cienkiej lamówki o długości 5 cm – na rączki,
  • kilka prostokątów na fartuszki: płócienny, szydełkowa koronka, wyszywana kanwa, itd.
  • trójkąt rozwartokątny na chustę,
  • ozdoby: koraliki, guziki, zawieszki, pasek, miniaturowa torebeczka/koszyk, itd.
  • igła, nożyczki,
  • żelazko,
  • ziarno (użyłam 500 g grochu), wyparzone i wysuszone monety.

Wszystkie użyte materiały powinny być naturalne! Czyli odpadają jakieś polary i gumowate plastikowe materiały, a także plastikowe koraliki. 

Najpierw trzeba wyciąć z płótna prostokąt o wymiarach 20x30 cm. Następnie zszyjemy dwa przeciwległe boki prostokąta i zawiązać jeden koniec. Smukłość Ziarnuszki będzie zależała od tego, które boki zeszyjecie. Jeżeli zeszyjecie w ten sposób:

to Ziarnuszka będzie wysoka i będziecie mogli na niej wyeksponować więcej ozdób, ale może się przewracać bez podparcia. A jeżeli wybierzecie ten sposób:


to będzie przysadzista, a więc bardziej zgodna ze sztuką robienia Ziarnuszek; nie będzie się przewracała, ale za to zmieści mniej ozdób. Dzisiaj zrobimy smukłą Ziarnuszkę :)

Po zszyciu boku (przyznajemy się - odbyło się to na maszynie, a nie ręcznie) i zawiązaniu jednego końca:


wywijamy woreczek na lewą stronę i wypełniamy go ziarnami, można też wrzucić na szczęście monety uprzednio wyparzone we wrzątku i dokładnie osuszone 

Dobrze jest wsypywać groch łyżeczką albo przez szeroki lejek. Przesypanie ziarna bezpośrednio z opakowania fabrycznego do woreczka zawsze zakończy się katastrofą ;) W przypadku smukłej Ziarnuszki można ją na czas wsypywania ziarna wstawić do szerokiego kubka, żeby się nie przewracała.  Po dokładnym wypełnieniu woreczka zaszywamy drugi koniec. Po tym etapie nasz woreczek miał 20 cm wzrostu i 21 cm obwodu.

Czas na zrobienie sukienki. Potem na jej wierzch dojdą jeszcze fartuszki i jeżeli przesadzimy z fartuszkami, to tej sukienki może nie być widać! Sukienkę zamocujemy mniej więcej ciut wyżej niż w połowie wysokości Ziarnuszki. Odmierzcie takie „większe pół” wzrostu Ziarnuszki (dodajcie do tego jeszcze 1 cm na zakładkę), zmierzcie też ją w pasie (dodajcie ze 2 cm na falbanki) i wytnijcie prostokąt o odpowiednich wymiarach. U nas prostokąt ten ma wymiary 13 x 24 cm. Zaprasujcie jednocentymetrową zakładkę, przeszyjcie ręcznie nicią na zgięciu używając ściegu "- - - - -":


i zaciśnijcie mocno dookoła Ziarnuszki. Kolor nici jest tu obojętny – potem dojdą jeszcze fartuszki, pasek i chusta, więc tej nici nie będzie widać. Możecie zeszyć sukienkę z tyłu, jeżeli za mocno się rozłazi. Dobrze byłoby, żeby woreczek nie wystawał zbytnio spod sukienki! 


Teraz zrobimy włosy i warkocz. Weźcie włóczkę, albo kordonek, albo jakiś ładny sznurek jutowy i przytnijcie 6*3 = 18 pasm po 70 cm. Liczba pasm jest w zasadzie dowolna, ale powinna być podzielna przez 3, bo będziemy wiązać warkocz. Będzie on opadał z boku, przymocowaliśmy więc pasma w nierówny sposób: z jednej strony powiewało 1/3 długości pasma, a z drugiej strony 2/3 pasma. Jeżeli chcecie dwa symetryczne warkocze po bokach, to oczywiście zamocujcie pasma w równych proporcjach. Ziarnuszkowe włosy należy przyszyć bardzo nisko na czole, żeby potem było je widać spod chusty.


Po przyszyciu włosów dłuższe kawałki pasm owijamy dookoła głowy tak, aby się spotkały z krótszymi pasmami. Możemy już zapleść warkocz, a nadmiar włosia obciąć. Warkocz i włosy są opcjonalne, większość Ziarnuszek oglądanych w internecie ich nie ma (a szkoda!).


Teraz przygotujemy ze dwie lub trzy kolorowe tasiemki, wstążki, szerokie lamówki, itd…, które będą udawać chusty wystające spod głównej chusty. Zmierzcie Ziarnuszkę od jednej "łopatki" do drugiej, prowadząc miarę nad włosami i przytnijcie wstążki na właśnie taką długość. Wstążki trzeba będzie teraz zamocować nicią w tym samym miejscu, w którym mocowaliście sukienkę:


Niektórzy mocują te wstążki szpilką do ciała Ziarnuszki, ale może lepiej jej nakłuwać, poproście więc Małżonka/ę, żeby te wstążki przytrzymał(a) na czas owijania Ziarnuszki nicią. Ogólnie ciężko jest omotać Ziarnuszkę ubiorem i ozdobami bez pomocnika przytrzymującego to i owo!


Zrobimy rękawy – wycinamy dwa prostokąty o wymiarach 10x10 cm z tego samego materiału, z którego zrobiliśmy sukienkę. Do tego potrzebujemy jeszcze dwa kawałki cienkiej lamówki w kremowym kolorze – będą to ręce Ziarnuszki. Lamówkę składamy na pół i umieszczamy zgięciem do środka prostokąta. Zwijamy ciasno rękawy z rączkami i owijamy nicią, a następnie wywracamy na drugą stronę. Na końcu przymocowujemy ręce do ciała owijając ciasno nicią:


Czas na fartuszki :) Co najmniej dwa, ale im więcej, tym lepiej! Fartuszki mają mieć takie wymiary, żeby od dołu i z boków wystawało trochę sukienki. Kolejny zakładany fartuszek ma być trochę mniejszy od poprzedniego. Fartuszki zaprasowujemy podobnie jak wcześniej sukienkę i mocujemy w pasie nicią. Przy okazji większych świąt możemy doszywać do fartuszka kolejne ozdoby: guziki, koraliki, itd.


A teraz przekupimy Ziarnuszkę akcesoriami. Przygotowaliśmy:

  • kilka sznurków koralików – drewnianych i z muszelek, 
  • koszyk na włóczkę z małymi kłębuszkami i szpilkami zamiast drutów,
  • kabłączki skroniowe (muszelki) - ostatecznie ich nie zamocowaliśmy, bo Ziarnuszka miała już dość ozdób,
  • koraliki do zamocowania na końcach paska,
  • zawieszki – grzebyk (do czesania wełny!) i sowę (dla dodania mądrości),
  • bransoletkę na rękę (kiedyś był to pierścionek na palec u stopy),
  • pasek zrobiony szydełkiem z kordonka.


Tak przekupiona Ziarnuszka z pewnością będzie spełniać potrzeby domowników ;) (nie mylimy potrzeb z zachciankami! to przeważnie nie jest to samo!)


Na koniec należy Ziarnuszce zamocować chustę. Zmierzcie Ziarnuszkę w ten sposób:


i wytnijcie trójkąt równoramienny rozwartokątny o podstawie równej długości pomiaru - u nas było to 52 cm, ale ledwo wystarczyło to na styk. Wysokość trójkąta możecie ustalić na 20 cm - im więcej cm, tym bardziej chusta będzie zakrywać sukienkę z tyłu. Chustę owijamy tak, aby wystawały spod niej włosy i wstążki udające pomniejsze chusty, wiążemy ją z tyłu na supełek. Chusta powinna się układać na kształt rogów krowy, bo to kojarzy się z urodzajem, ale ta chusta nie chciała się dostosować do zaleceń!


I to by było na tyle... Mamy nadzieję, że zainspirujemy Was do wykonania swoich Ziarnuszek :)

Wpis ten był oryginalnie opublikowany na [ tym blogu ], którego autorka należy do naszej Gromady, więc nie jest to kradzież własności intelektualnej :) 

2023-11-09

Czy da się być pochowanym w obrządku rodzimowierczym?

Nie jesteśmy jedną z tych (o dziwo - nadal popularnych 🧐) religii, które straszą swoich wiernych okropnymi perypetiami po śmierci, ale byłoby dobrze, gdybyście mieli świadomość jak taki słowiański pogrzeb może wyglądać i co mówią na ten temat przepisy prawne.

Przypomnijmy najpierw, jakie były zwyczaje pogrzebowe naszych słowiańskich Praprzodków. Gdy życie w fizycznym świecie dobiegało końca, zmarłego członka społeczności należało pożegnać i pomóc "przejść dalej". Joanna i Ryszard Tomiccy w „Drzewie życia” (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1975) podają, że przez trzy dni po śmierci zwłoki pozostawały w rodzinnym domu, a rodzina czuwała przy nich. Owe trzy doby to czas dla nieboszczyka na obudzenie się z „letargu” czy „zachwytu”, a zwie się je "pustymi nocami" – podobnie jak czas nowiu, kiedy Miesiąca nie widać na niebie. W X/XI w. Ibn Rustah pisał o Słowianach: „Kiedy kto z nich umrze, palą go w ogniu, zaś ich kobiety, gdy kto im umrze, krają sobie nożem ręce i twarze. Gdy zmarły zostanie spalony, udają się do niego nazajutrz, biorą popiół z owego miejsca, dają go do popielnicy i stawiają ją na pagórku.” Nad pochówkami kurhanowymi jeszcze w XIX wieku Słowianie mieli wznosić budki. O budkach dla zmarłych wspomina również Kosmas. Może stanowiły miejsce przystanku dla przybywających do ziemskiego świata dusz zmarłych (wszak i dziś stawiamy powszechnie budki dla ptaków, pod postacią których nasi Przodkowie widzieli duszę ludzką!). Może właśnie tego typu budka była słowiańskim odpowiednikiem dzisiejszego nagrobka? W opisanym wyżej obrządku pogrzebowym Szyjewski upatruje dualizmu solarno (ciałopalenie) chtonicznego (składanie urny w kopcu). Jeżeli te przypuszczenia są słuszne, to może taki obrządek pogrzebowy stanowi odbicie wierzeń o zróżnicowanej istocie duszy?


Nieco inaczej zwyczaje pogrzebowe Słowian opisał Nestor: „I jeśli kto umierał, to czynili nad nim tryznę, a potem czynili stos wielki i wkładali na ten stos umarłego i spalali, a potem zebrawszy kości, wkładali je w małe naczynie i stawiali na słupie przy drogach, jak czynią Wiatycze i dziś.” Owo umieszczanie przez zachodniosłowiańskich Wiatyczów i Radymiczów urn na słupach może jest nawiązaniem do starszego zwyczaju – umieszczania zwłok w gałęziach drzew. Jeżeli tak to mielibyśmy do czynienia z odmiennym obrządkiem, w którym występowałby dualizm solarno (czy może raczej: ogniowo) uraniczny.

Zarzucenie przez Słowian obrządku ciałopalnego dało pole dla rozwoju zagrożenia ze strony upiorów. Stąd rozwinął się również prawdziwy arsenał środków unieszkodliwienia ich. Większość z nich skupia się na okaleczaniu zwłok, by uniemożliwić żywemu trupowi wędrowanie wśród żywych. Kołkami (na południu głównie głogowe, na północy raczej osikowe, powszechnie zaś klonowe czy lipowe) przebijano ciało – zwłaszcza serce, ale również... pośladki. Często również domniemanemu upiorowi wiązano ręce, kaleczono pięty czy przecinano ścięgna. Zdarzało się także wbijanie kolca w pępek, czy życzenie, aby zawsze miał ciernie na swych drogach.

Mniej drastyczne środki związane są nie z samymi zwłokami, ale z pochówkiem, a więc rzucanie do trumny maku, czy przysypywanie grobu głazami. Jeżeli Kaszubi podejrzewają zmarłego o wstawanie z mogiły to dają mu kawałek sieci, aby musiał je rozsupłać przed wyjściem. Pogrzeb zaś urządzano na rozstajnych drogach lub na bagnie. Metod ochrony przed groźnymi duchami są jednak dużo liczniejsze i wymienianie ich wszystkich w tym miejscu mija się z celem. Dość jednak o upiorach; wróćmy do tematu obrządków pogrzebowych i towarzyszących im zwyczajów.

Według prastarego wierzenia przez czterdzieści dni po śmierci dusza krąży jeszcze w tym świecie. Po tym czasie urządzano stypę, choć ta bywała organizowana również rok po śmierci. Warto wspomnieć, że po owych czterdziestu dniach Wielkorus karmił dzikie ptactwo ziarnem. Razem z Serbem zaś rzeźbił na nagrobnych krzyżach wizerunki ptaków. Oba zwyczaje zdają się nawiązywać do ptasiej postaci duszy w wierzeniach Słowian. 


Jak to wygląda współcześnie? Otóż możliwe jest przeprowadzenie ceremonii pogrzebowej przez gromadę rodzimowierców i jeden taki pogrzeb już spełnialiśmy. 

Domy pogrzebowe i zarządy cmentarzy wykazują na ogół sporą elastyczność pod kątem uczestnictwa duchownych rozmaitych wyznań, w tym żerców. Oczywiście, rozpalenie na terenie cmentarza (czy gdziekolwiek indziej) prawdziwego stosu pogrzebowego raczej nie wchodzi w grę, a pozostaje – zalecana tak naprawdę w naszej religii – kremacja. Żadnego natomiast problemu nie powinno stanowić przeprowadzenie modlitw przez żercę, zaśpiewanie przez Was tradycyjnych pieśni i złożenie darów grobowych (o tych – patrz niżej). 

Każdy taki obrzęd powinien być tak naprawdę indywidualnie zaplanowany i uwzględniać wszystkich uczestników. Ten z naszych wspomnień był spory – około 50 osób – gdzie oprócz dwójki dorosłych dzieci Zmarłej jedynymi (żywymi) uczestnikami-rodzimowiercami była kilkuosobowa delegacja naszej grupy. Jednak nawet ta okoliczność nie była wyraźną przeszkodą i wszyscy zaśpiewali przygotowaną przez nas pieśń pogrzebową oraz wysłuchali modlitwy do Opiekuna Zmarłych, do Welesa. 

A więc – „da się”. Jak wobec tego zadbać, żeby Was z tego świata pożegnano w rodzimym obrządku? To zależy niestety tylko i wyłącznie od tego, jak Wasza rodzina zapatruje się na naszą religię. Przepisy prawne (Dz.U.2023.887) mówią, że:

1.  Prawo pochowania zwłok ludzkich ma najbliższa pozostała rodzina osoby zmarłej, a mianowicie:

1) pozostały małżonek(ka);
2) krewni zstępni;
3) krewni wstępni;
4) krewni boczni do 4 stopnia pokrewieństwa;
5) powinowaci w linii prostej do 1 stopnia.

Prawo pochowania zwłok osób wojskowych zmarłych w czynnej służbie wojskowej przysługuje właściwym organom wojskowym w myśl przepisów wojskowych. Prawo pochowania zwłok osób zasłużonych wobec Państwa i społeczeństwa przysługuje organom państwowym, instytucjom i organizacjom społecznym. Prawo pochowania zwłok przysługuje również osobom, które do tego dobrowolnie się zobowiążą.

Wynika z tego, że jeżeli Wasz partner życiowy jest rodzimowiercą, ale żyjecie z nim na kocią łapę, to pierwszeństwo zorganizowania pogrzebu będzie miała rodzina biologiczna. I jeżeli są to gorliwi monoteiści, to niestety mają prawo zorganizowania Wam pochówku według ich własnej religii :( Był już w naszej gromadzie taki przypadek, niestety. A i inne gromady doświadczyły już takich pogrzebów, podczas których ich żerca był chowany według obrządku katolickiego. Tak więc, moi kochani, jeżeli chcecie mieć pochówek w tradycji rodzimowierczej, to lepiej weźcie ślub z praktykującym rodzimowiercą!

Załóżmy jednak, że macie już tego współmałżonka rodzimowiercę i ma kto Was pochować po słowiańsku. Wówczas i tak może się zdarzyć, że zarządca cmentarza np. w małej miejscowości będzie stwarzał problemy dla pochówku w tradycji niedominującej w małych miejscowościach. Ale wtedy możecie mu zacytować odpowiednią ustawę (Dz.U. 1959 nr 11 poz. 62), która mówi, że:

2. W miejscowościach, w których nie ma cmentarzy komunalnych, zarząd cmentarza wyznaniowego jest obowiązany umożliwić pochowanie na tym cmentarzu, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, osób zmarłych innego wyznania lub niewierzących.

3. Zarząd cmentarza wyznaniowego nie może odmówić pochowania zwłok osób, które posiadają nabyte prawo do pochówku w określonym miejscu tego cmentarza.

4. Prawo to służy, obok osoby określonej w ust. 3, także jej bliskim, to jest małżonkowi, wstępnym, zstępnym, rodzeństwu i przysposobionym.

5. Zwłoki osób, o których mowa w ust. 3 i 4, powinny być przez zarząd cmentarza traktowane na równi ze zwłokami osób należących do wyznania, do którego należy cmentarz, a w szczególności pod względem wyznaczenia miejsca pochowania, właściwego ceremoniału pogrzebowego i wznoszenia stosownych nagrobków.

No dobrze, załóżmy, że ma kto Was pochować i jest dostępne miejsce na cmentarzu. Została ostatnia kwestia - dary grobowe. I tu jesteśmy uratowani :) Rozesłaliśmy zapytania do kilku domów pogrzebowych i dowiedzieliśmy się, że nie istnieją żadne przepisy zabraniające wkładania czegokolwiek do trumny bądź do urny. Jeżeli jednak ta trumna i ciało mają być poddana kremacji, to:

Podczas przygotowań należy pamiętać, że trumna, w której szczątki zostaną spopielone, nie może być lakierowana i musi być pozbawiona metalowych lub plastikowych ozdób. Można do niej włożyć bliskie zmarłemu przedmioty, ale tylko i wyłącznie jeśli są one wykonane z materiałów palnych (takich jak papier, drewno i tym podobne). Z uwagi na bezpieczeństwo nie wolno natomiast wkładać rzeczy z metalu czy plastiku, usunąć należy także rozrusznik serca.


Co najlepiej nadaje się na dary grobowe? Poglądu na to, co zabierali ze sobą w tę daleką drogę nasi Przodkowie dostarcza archeologia (z jednej strony powinniśmy się w tym miejscu podenerwować, że archeolodzy to rabusie grobów, ale z drugiej strony - ich publikacje dostarczają nam trochę istotnej wiedzy...). Przede wszystkim były to broń i narzędzia, ozdoby i odzież, sporo jedzenia i napitku - a więc z grubsza to, czego konkretny osobnik potrzebował/a za życia, może w nieco lepszej jakości. Co prawda badacze mają wątpliwości, czy zwyczaj dawania monety "dla przewoźnika" jest aby słowiański, a nie zawleczony, ale biorąc pod uwagę ilość biżuterii, złota i bursztynu w niektórych pochówkach - pieniążek nie zawadzi. Warto również zadbać o znalezienie się wśród darów jakiegoś narzędzia do rozpalania Ognia.


Podsumujmy ten przydługawy wpis radą matrymonialną aktualną w każdej kulturze i religii: poślubcie kogoś wyznającego Waszą religię i bądźcie dla niego mili :)

2023-11-05

Dziady, 4.XI.2023

Przydarzył nam się ostatnio problem niespotykany w żadnej innej religii, ale już go bohatersko pokonaliśmy ;) Mieliśmy obchodzić Dziady na naszej Świętej Górze w Lasach Oliwskich, lecz od dwóch tygodni policja przeczesuje trójmiejskie lasy w poszukiwaniu pewnego mieszkańca Gdyni (nazwijmy go czysto umownie Grzegorzem B.). Przez wiele dni dostawaliśmy smsy z Alertem RCB, aby nie wchodzić do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i nie utrudniać pracy służb. Co prawda nasza Święta Góra znajduje się dość daleko od Gdyni, ale nie chcieliśmy, aby ciepło rozpalonego ognia przywabiło mundurowych uzbrojonych w kamery termowizyjne. Stąd pomysł, aby przeprowadzić obrzęd i biesiadę ku czci Przodków w mieszkaniu, a nie na łonie Natury. Dla większości z nas była to całkowita nowość, ale podołaliśmy :)


Nie jest to całkowicie nowy zwyczaj - wszak na Kaszubach w ramach Dziadów w domu powszechne było zostawianie drobnych ofiar na parapetach, milczące czuwanie przy ogniu, też przy świeczce - płomień dawał znaki od przodków, milczące spożywanie uczty, niekiedy - składanie darów dla przodków na progu drzwi. Bardzo ciekawy jest ogólnosłowiański obyczaj wkładania do gara z jedzeniem dla przodków świecy woskowej: para z gorącego dania i płomień przekazują moc omodlonego posiłku "tam". O obrzędowości święta Przodków we własnym zaciszu domowym pisaliśmy już zresztą tydzień temu: [ klik!!! ]. Modlitwę uczczenia pamięci Przodków możecie też znaleźć na naszym blogu: [ klik klik!!! ].



Już od kilku lat mamy zwyczaj przynoszenia na Dziady zdjęć naszych bliskich. Po skończonym obrzędzie przystąpiliśmy do biesiady i długo opowiadaliśmy sobie anegdoty o naszych Przodkach. Siedzieliśmy przy świecach i staraliśmy się nie łamać szeregu tabu i zakazów - podczas pobytu Duchów w Jawii nie należy m.in. spuszczać psów z łańcucha, tupać, gwizdać czy wykonywać gwałtownych ruchów.



Miło było choć raz nie zmarznąć i nie zmoknąć podczas Dziadów, a możliwość skorzystania z piekarnika do podgrzani potraw to już w ogóle nowoczesność w domu, zagrodzie i chramie! Jednak z radością wrócimy do lasu, gdy sytuacja już się unormuje :)

2023-11-02

Cis - drzewo śmierci

Cis pospolity (łac. Taxus baccata) to zielone drzewo iglaste osiągające wysokość 15-28 m, często też rosnące w formie wielopiennego krzewu o wysokości 3-4 m. Należy on do rodziny cisowatych występujące naturalnie w Europie z wyjątkiem jej północnej i wschodniej części. Cis najczęściej rośnie na obszarach górskich. W dzisiejszych czasach jest on wykorzystywany jako roślina ozdobna i w lecznictwie, a w Polsce znajduje się pod ochroną.

Drewno cisowe jest najbardziej zbite, sprężyste i najtrudniej łupiące się ze wszelkich drzew europejskich, gdyż rośnie bardzo powoli i nie posiada kanalików żywicznych. Na grubość zaczyna przyrastać dopiero w wieku 50-60 lat. Z łatwością potrafi dożyć kilkuset lat, zaś niektórzy badacze twierdzą entuzjastycznie, że cis może żyć nawet 1500-4000 lat! Swoje igły zrzuca partiami co 6-8 lat. Wiek drzewa uważanego za najstarszy cis w Polsce, rosnącego w Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku, szacuje się na 1250 lat. Jest to jednocześnie najstarsze drzewo w Polsce. W 1989 roku trafił w niego piorun i wypalił część pnia, ale drzewo wciąż żyje i w 2020 r. wypuściło nowe pędy i igły :)

Cis z Henrykowa Lubańskiego, wikipedia.

W medycynie z cisu izoluje się substancję docetaksel, będącą lekiem przeciwnowotworowym używanym w leczeniu nowotworów piersi, żołądka, prostaty, głowy i szyi. W medycynie tradycyjnej odwar z igieł cisu jest stosowany w niedociśnieniu krwi.

Nasi Przodkowie w czasie chorób i zarazy okadzali dom dymem z każdej części tej rośliny. Na ziemiach kieleckich cis stosowano przy zażegnywaniu wścieklizny: poświęcony cis tarto na papkę i dodawano do psiego jedzenia, aby uchronić psa od wścieklizny i odczynić urok rzucony na niego. 

Ze względu na swoją toksyczność, cis jest w wielu kulturach kojarzony z kultem śmierci. Sadzano go blisko cmentarzy, wielu kapłanów związanych z Bogami świata umarłych nosiło na głowie gałązki cisowe. Słowianie zaś posypywali cisowymi igłami izbę, w której spoczywał nieboszczyk. Cis pojawia się także już w całkiem nowoczesnej popkulturze – jest z niego zrobiona różdżka Voldemorta w książkach o Harrym Potterze.

Cis, pomimo pięknego wyglądu zielonych igieł oraz czerwonych nibyjagód, nie jest rośliną przyjazną dla człowieka. W przeważającej większości elementy cisu są trujące – oprócz czerwonej osnówki. Co do igieł, to im starsze są, tym mocniejsze jest działanie trucizny w nich zawartej. W starożytności nazywano cis ”drzewem śmierci” i wierzono, iż jest tak trujący, że ten kto zaśnie w jego cieniu, ten już się nie obudzi. Pliniusz Starszy zarzekał się w Historii Naturalnej, że był świadkiem śmiertelnego zatrucia osoby pijącej wino z czarki wyrzeźbionej z cisu. Zaś Juliusz Cezar w swoich pamiętnikach z wojny galickiej opisywał, jak Cativolcus - pokonany wódz plemienia Eburonów – dokonał rytualnego samobójstwa pijąc sok z igieł cisu, aby uniknąć rzymskiej niewoli. Co ciekawe, sama nazwa plemienia Eburonów wywodzi swoją etymologię od galijskiej nazwy cisu! 

Głównym winowajcą trującego działania drzewa śmierci jest toksyna zwana taksyną - jest to alkaloid zaburzający pracę serca, żołądka i jelit, upośledzający układ oddechowy (właśnie to działanie najczęściej powoduje śmierć) i wykazujący działanie poronne. Pierwszymi objawami zatrucia są wymioty, biegunka, silne bóle brzucha, następnie spadające ciśnienie krwi, blednienie twarzy, spłycenie oddechu, utrata przytomności i śpiączka w ciągu 0.5-24 godzin od wystąpienia objawów, po czym zatruty człowiek rychło spotyka się ze swoimi przodkami w Nawii. 

Drugą substancją charakterystyczną dla cisu jest efedryna należąca do alkaloidów roślinnych. Wykazuje ona następujące działania: 

  • rozszerza oskrzela płuc, 
  • podnosi ciśnienia krwi i częstotliwość akcji serca, 
  • wspomaga utratę wagi ciała przez zwiększoną produkcję ciepła (termogenezę) i pobudzający ośrodkowy układ nerwowy. 

Efekty niepożądane efedryny to zmniejszenie wydalania moczu, nudności, utrata apetytu, podniesienie temperatury ciała o 1°C, trądzik. Efedryna może być użyta do wytwarzania nielegalnych substancji (metamfetaminy i metylokatynonu). Nieuczciwi sportowcy wykorzystują efedrynę jako środek dopingujący. Zbyt długie jej stosowanie prowadzi do silnego uzależnienia!  

Ludzie trują się najczęściej w wyniku spożycia odwaru z igieł cisu. Taksyna może wchłaniać się także przez skórę, dla własnego bezpieczeństwa należy więc dotykać cis w rękawiczkach. Niestety, nie istnieje antidotum na zatrucie cisem.

Nie tylko ludzie mogą się zatruć cisem, jego ofiarą pada też wiele zwierząt. Już Wergiliusz ostrzegał w Georgikach: 

„Szkodzi pszczołom dym przykry ze spalonych raków;
nie lubią bydź w blizkości od cisowych krzaków;”

(tłum. Felix Frankowski, 1819)

Cis jest bardzo toksyczny dla koni, dlatego wielu gospodarzy tępiło cis w pobliżu gospodarstwa. Za to kozy i sarny mogą spożywać gałązki cisu bez większej szkody dla zdrowia, zaś wiele gatunków ptaków zjada owoce z toksycznymi nasionami bez żadnego ryzyka, wydalając niestrawione nasiona i przy okazji rozsiewając drzewo cisu. 

Kos żywiący się jagodami cisu, wikipedia.

Już od czasów starożytnych, wykorzystywano cis głównie jako surowiec drewniany do tworzenia broni. Pierwsze włócznie z cisu były wytwarzane już około 450000 lat temu! W 1911 r. archeolodzy znaleźli w Clacton-on-Sea (Wielka Brytania, hrabstwo Essex) najstarszy do tej pory zachowany grot włóczni wykonany właśnie z cisu i datowali go na 420 tysięcy lat. Spekuluje się, że włócznia była wykonana i używana przez przedstawiciela gatunku Homo Heidelbergensis. Inne ciekawe znalezisko pochodzi z dolnosaksońskiego Leringen, gdzie odnaleziono szkielet słonia leśnego, w którego klatce piersiowej znajdowała się cisowa włócznia o długości 2.38 m. Wiek znaleziska szacowany jest na 90 tysięcy lat i przypisywany jest Neandertalczykom ze środkowego paleolitu. W różnych miejscach północnych Niemiec znaleziono osiem łuków cisowych, których wiek waha się od 8 do 5 tysięcy lat.

Grot włóczni z Clacton-on-Sea, Natural History Museum, Londyn.

Z cisu były wytwarzane łuki i kusze, co spowodowało dość szybkie wytrzebienie tego drzewa. Handel drewnem cisowym do Anglii na łuki rozrósł się do tego stopnia, że na dużym obszarze wyczerpały się zapasy dobrej jakości dojrzałego cisu. Pierwszy udokumentowany import cisów do Anglii miał miejsce w 1294 r. Natomiast już w 1423 r. król Władysław Jagiełło nakazał ochronę cisów, aby ograniczyć eksport w obliczu niemal całkowitego zniszczenia lokalnych zasobów cisu:

"Jeśliby kto wszedłszy w las, drzewa które znajdują się być wielkiej ceny jako jest cis albo im podobne podrąbał, tedy może być przez Pana albo dziedzica pojman, a na rękojemstwo tym którzy oń prosić będą ma być dan. Tym że obyczajem w gajach gdzie mało lasów ma być zachowane."

W 1507 r. władze Świętego Cesarstwa Rzymskiego (które nie było ani cesarstwem, ani rzymskim, a już na pewno nie było święte 😎) poprosiły księcia Bawarii o zaprzestanie wycinania cisu, ale handel był tak opłacalny, że w 1532 r. przyznano monopol królewski na dotychczasową ilość „jeśli jest ich tak dużo”. Księstwo Bawarii zreflektowało się dopiero po kilkudziesięciu latach i w 1562 roku wystosowało prośbę o zaprzestanie wycinania cisu i opisując szkody wyrządzone w lasach przez jego selektywną ekstrakcję, która zrywała korony drzew i pozwalała wiatrowi niszczyć sąsiednie drzewa. W 1568 r., pomimo prośby Saksonii, nie przyznano monopolu królewskiego, ponieważ nie było już cisu do ścinania, a w następnym roku Bawaria i Austria podobnie nie wyprodukowały wystarczającej ilości cisu, aby uzasadnić monopol królewski. W dokumentach leśnych tego terenu z XVII w. nie ma już wzmianki o cisie, gdyż nie było tam drzew dojrzałych. Anglicy próbowali jeszcze pozyskiwać zaopatrzenie z państw bałtyckich, ale w tym okresie łuki i tak zaczęto zastępować muszkietami i działami. Fred Hageneder w swojej monografii o cisie wyraża opinię, że to przezbrojenie, które nastąpiło w czasach, gdy długie łuki znacznie przewyższały muszkiety pod każdym względem (takim jak zasięg, celność i szybkostrzelność), rozpoczęło się wyłącznie z powodu braku drewna cisowego!

Cis, zajmujący pierwotnie bardzo duży obszar, został niemal całkowicie wytępiony przez człowieka nie tylko do tworzenia broni, lecz również ze względu na jego trwałe i niemal „wieczne” drewno, które ma silne właściwości bakteriobójcze – zabija nawet te mikroorganizmy, które znajdują się w powietrzu! Dom, w którym przynajmniej belki stropowe wykonane są z cisu, jest niezawodnie chroniony przed różnymi patogenami, co było niezwykle cenne w czasach masowych epidemii. Egipskie sarkofagi często były wykonane z cisu. Także meble gdańskie były wykonywane m.in. z cisu. 


Wpis ten nie zastąpi fachowej porady medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Ale każdy medyk Wam poradzi: nie próbujcie cisu! Nawet jeżeli jesteście sarnami. Po prostu nie i już!

autor: Guślarz Nikrug  

Bibliografia: