Biesiadne przysmaki

Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Wiele gromad rozpala osobny ogień do podgrzewania potraw, ale my biesiadujemy cały czas przy tym samym Świętym Ogniu, dzieląc się jedzeniem z Bogami i Przodkami. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek, śpiewamy i plotkujemy :) Z rzadka zdarzy się, że ktoś zagra na przyniesionym instrumencie.

Na biesiadę dobrze jest przynieść coś do jedzenia i do picia (tylko bez przesady z tym piciem!). Idealnie byłoby, gdyby jedzenie dało się podzielić na mniejsze fragmenty, tak aby każdy mógł skosztować. Podczas niektórych świąt spożywamy tylko potrawy bezmięsne, ale będzie to zawsze jasno napisane w wydarzeniu facebookowym na naszym profilu. No to jak wykarmić gromadę głodomorów podczas biesiady? Dowiecie się tego właśnie z tej strony :) Kliknięcie na obrazek przeniesie Was do danego przepisu.

Kołacz
Pieczone pierogi
Ciasto marchewkowe


Mazurek fistaszkowy

Ciasteczka dla Przodków
Pizza ;)

Bułeczki z niespodzianką
Ogórki kiszone
Skubaniec cynamonowy
Pierogi z serem na ostro
Babka makowa na Dziady
Czosnkowy kołacz-odrywaniec
Ptaki powracające z Wyraju



Kołacz

Żaden obrzęd nie może się obyć bez kołacza, który spożywamy podczas toastów za sprawy dla nas ważne. Jego przygotowanie trwa około 2.5 godziny od zaczęcia do wyjęcia z piekarnika.

Kołacz właściwy:

  • 2 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 3/4 szklanki mleka
  • 25 g drożdży
  • szczypta soli
  • 4 łyżki miodu

Przystrojenie:

  • łyżka mąki, nie za kopiasta i nie za płaska
  • malutki chlupek mleka

Mleko podgrzewamy w małym garnuszku do około 30 stopni i wkruszamy do niego drożdże. Odstawiamy na 10 minut aby drożdże zaczęły pracować. Następnie wszystkie składniki wrzucamy do miski i wyrabiamy robotem kuchennym. Odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, oczywiście pod przykryciem.

Na kilka(naście?) minut przed upłynięciem tej godziny możemy przygotować ozdobę: mąkę i mleko mieszamy porządnie i zagniatamy kulkę ciasta. Jeżeli kulka nie chce się zagnieść, dodajcie ociupinkę mleka. Jeżeli kulka się klei, dodajcie ociupinkę mąki ;) Kulkę wałkujemy na płasko i wycinamy z niej np. symbole Peruna - topór i błyskawicę.

Małą okrągłą tortownicę (22 cm średnicy) natłuszczamy masłem i posypujemy bułką tartą. Przelewamy do niej ciasto i możemy je teraz udekorować przygotowaną przed chwilą ozdobą.

Kołacz pieczemy na dolnej grzałce na środkowym ruszcie najpierw w 220 stopniach przez 15 minut a potem w 170 stopniach przez 40 minut. Oczywiście każdy ma inny piekarnik, więc te czasy i temperatury możecie dostosować do swojego sprzętu kuchennego.


   






Pieczone pierogi

To idealne jedzenie na każdą biesiadę - nie brudzi rąk, nie wymaga naczyń ani sztućców i można je podgrzać nad ogniskiem :) 

Na ciasto:

  • 2 szklanki mąki
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 25 g drożdży
  • 1 kopiasta łyżeczka cukru
  • 3/4 szklanki mleka
  • 2 łyżki oleju


Najpierw podgrzewamy w rondelku mleko do temperatury ciała - możecie wetknąć palec i sprawdzić (tylko go przedtem umyjcie!), następnie do mleka wkruszamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru, mieszamy wszystko i odstawiamy na 5 minut, aż na powierzchni mleka pojawią się farfocle.

Do dużej miski wsypujemy 2 szklanki mąki, łyżeczkę soli i 2 łyżki oleju. Dolewamy też drożdże rozrobione w mleku, mieszamy i wyrabiamy ciasto aż do otrzymania gładkiej, sprężystej i nieco spłaszczonej kuli. Przykrywamy miskę pokrywką i czekamy około 40 minut na wyrośnięcie. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.  

Podczas gdy ciasto wyrasta, przygotowujemy farsz - i tu mamy dla Was kilka propozycji :)

Farsz #1 - mintaj:

  • około 800 g filetów z mintaja (co równa się około dziewięciu zamrożonym szerokim kostkom filetowym)
  • 1 grubaśny pęczek koperku (albo dwa rachityczne)
  • odrobina oleju
  • 1 płaska łyżeczka sosu chili albo tyle samo chili w proszku
  • 4 ząbki czosnku
  • duża szczypta soli, a nawet dwie

Kostki mintaja (mogą być lekko odmrożone) przysmażamy chwilę z obu stron na oleju, aż ich zewnętrze straci surowy wygląd. Wówczas rozdziabujemy je drewnianą szpatułką i dodajemy posiekany koperek, sól, chili oraz czosnek przeciśnięty przez praskę. NIE PRZESADŹCIE Z CHILI!!! Teraz to wszystko ma sobie delikatnie pyrkać na wolnym ogniu, aż woda odparuje. Mieszajcie od czasu do czasu. Farsz podzielcie na 4 części, dzięki temu będziecie go mogli równomierniej rozmieścić w pierogach.

  

Farsz #2 - po zbójecku:

  • sos tatarski, tak z ćwierć słoiczka
  • około 30 dag kiełbasy będącej smakowo bliską krewną metki - my użyliśmy "polskiej kaszubskiej", ale pewnie nie da się jej kupić w całym kraju
  • ser wędzony w plasterkach, też 30 dag
  • ogórki kiszone - 32 plasterki, czyli po dwa plasterki na pieroga
  • tu jeszcze powinna być cebula, ale niestety zawsze, w absolutnie każdej gromadzie znajdzie się ta jedna melepeta, co nie lubi cebuli. Pozdrawiamy Cię, Danielu :)


Ser kroimy w plasterki - w opakowaniu "Rolady Ustrzyckiej" z Biedronki były 24 plasterki, czyli wypadło po półtora plasterka na pieróg. Kiełbasę kaszubską kroimy w drobne plasterki, tak aby na każdy pieróg przypadło tyle samo. Ogórki także kroimy w plasterki. Każdy rozwałkowany kawałek ciasta smarujemy odrobiną sosu tatarskiego, ale nie za dużo - bo wycieknie!


Farsz #3 - kapusta z grzybami:
  • pół kilo kiszonej kapusty
  • ćwierć kilo pieczarek
  • 50-70 g suszonych grzybów
  • ociupinka soli
  • ociupinka oleju

W dużym woku lub głębokiej patelni rozgrzewamy odrobinę oleju i podsmażamy obrane i pokrojone w plasterki pieczarki. Gdy już się zrobią takie trochę rozciapciane, dodajemy kiszoną kapustę - możemy ją przedtem poszatkować, żeby nie ciągnęła się potem podczas nakładania farszu. Suszone grzybki tniemy w drobne kawałki i zalewamy tak z 1/4 szklanki wrzątku i przykrywamy. Po kilku minutach możemy dodać suszone grzyby wraz z wywarem do patelni z kapustą i grzybami. Farsz ma burbulować na wolnym ogniu aż do odparowania wody. Jeżeli jesteście sprytni, to zrobicie farsz z podwójnej ilości składników i zamrozicie część na później - do łazanek lub kolejnych pierogów ;)

Farsz #4 - mięso z warzywami:
  • pół kilo mielonego mięsa drobiowego lub wieprzowiny
  • 1 duża marchew
  • 1 duża pietruszka
  • biały kawałek pora - dość spory
  • odrobina oleju
  • sól, pieprz

Marchew i pietruszkę obieramy i kroimy w słupki, zaś pora kroimy w cienkie talarki. W dużym woku lub patelni rozgrzewamy odrobinę oleju i podsmażamy mielone mięso. Gdy straci ono surowy wygląd, dorzucamy warzywa i przyprawy. Dusimy na wolnym ogniu aż warzywa się rozklapciają. Potem możemy zdjąć pokrywkę i podsmażyć jeszcze chwilę, żeby wilgoć odparowała. Jeżeli farsz ma chęć się przypalić, a warzywa jeszcze się nie rozklapciały, to oczywiście dolewamy odrobinę wody! 

Wracamy do ciasta :)

Gdy ciasto podwoi swoją objętość, należy je odgazować, czyli zbić je pięścią lub parę razy walnąć nim o miskę - dzięki temu nie będzie się kleiło do wałka i nie trzeba będzie podsypywać mąki do wałkowania. Ciasto dzielimy na 4 równych części, a każdą z nich dzielimy jeszcze na 4 mniejsze (ale stopniowo, żeby się wszystkie naraz nie posklejały z powrotem). Dzięki temu wyjdzie 16 pierożków i wówczas istnieje szansa, że każdy uczestnik obrzędu załapie się na choć jeden pierożek. 

Każdą część ciasta rozwałkowujemy na cienki i płaski owal i nakładamy hojnie farsz. Pierożek zaciskamy palcami i zwijamy brzeg w rulonik. 

 

Pierogi pieczemy w 200 stopniach przez 20-25 minut blasze z papierem do pieczenia, umieszczonej na środkowym ruszcie. W piekarnikach elektrycznych przez pierwsze 12 minut pieczemy na dwóch grzałkach, a potem tylko na górnej.





Ciasto marchewkowe

Idealne na Święto Plonów - polane białą czekoladą, aromatyczne, pachnące jesienią :)

Ciasto właściwe:

  • 2/3 szklanki mąki pszennej
  • 1/3 szklanki cukru
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 czubata łyżeczka cynamonu
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
  • 1 szklanka startej marchewki
  • 1 duże jabłko albo śliwka albo jakiś cytrus - również starte 
  • 2 jajka

Polewa:

  • tabliczka białej czekolady
  • 6 łyżek śmietanki 30%

Na początek taka uwaga: jeżeli jesteście dumnymi posiadaczami wyciskarki do warzyw i owoców, to możecie dodać do ciasta farfocle z wyciśniętych marchewek i np. pomarańczy, czy tam innych jabłek lub śliwek. Nie trzeba wtedy niczego ścierać na tarce.

W misce mieszamy mąkę, cukier, sól, proszek, sodę oraz przyprawy. W kubeczku roztrzepujemy jajka z olejem. Łączymy wszystko w misce, dodajemy startą marchewkę i owoc oraz posiekane orzechy.

Okrągłą tortownicę namaślamy i oprószamy tartą bułką. Wlewamy do niej ciasto i pieczemy je przez 50 minut w temperaturze 175 stopni: przez pierwsze pół godziny na obu grzałkach, a przez resztę czasu tylko na dolnej grzałce. Ciasto odstawiamy do wystudzenia.

Następnie do małego rondelka wlewamy 6 łyżek śmietanki 30% i dodajemy pokruszoną czekoladę. Podgrzewamy przez chwilę na bardzo małym ogniu i mieszamy aż do roztopienia czekolady i polewamy ciasto. Rondelek i łyżkę wylizujemy.

 

 




Ciasteczka dla Przodków

Dobrze zjeść każdy lubi. A skoro Przodkowie zadają sobie trud odwiedzenia nas (z Zaświata mają sporą drogę do przebycia!) to trzeba ich dobrze ugościć! Zgodnie ze starymi tradycjami uczt na cmentarzach zachęcamy by tam czcigodnych Antenatów odwiedzić z podarkiem. Co wziąć? My proponujemy upieczone specjalnie na tę okazję ciasteczka oraz oczywiście alkohol.

Składniki:

  • 1 i 1/3 szklanki mąki
  • niecała szklanka płatków owsianych
  • niecała szklanka ziaren słonecznika
  • 1 kostka masła
  • 3/4 szklanki rodzynek
  • 1 kopiasta łyżeczka nierozpuszczalnego kakao
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • duża szczypta soli
  • półtora łyżeczki proszku do pieczenia

Ziarna słonecznika należy uprażyć na patelni aż osiągną złocisty kolor. Ale uwaga! wystarczy na chwilę wyjść z kuchni, aby się przypaliły. Podczas pilnowania słonecznika można zalać rodzynki wrzątkiem.

Następnie, trzeba utrzeć masło z cukrem zwykłym i waniliowym oraz z proszkiem do pieczenia. Potem można już dodać ostudzone ziarna słonecznika, odsączone rodzynki, płatki owsiane oraz szczyptę soli. Ucierać mocno, dodać mąkę z kakao i dalej ucierać. To całe ucieranie jest dosyć trudne fizycznie, dlatego dobrze jest zaprząc do tej czynności jakiegoś silnego chłopa.

Z tak powstałej masy należy nakładać na blachy wysmarowane masłem małe ciasteczka - powinno ich wyjść około 40-50.

Ciastka należy piec w zależności od typu piekarnika:

  • w piekarniku gazowym: przez 20 minut w 175 stopniach,
  • w piekarniku elektrycznym: przez 15 minut w 150 stopniach na obu grzałkach z termoobiegiem, potem przez 5 minut tylko na górnej grzałce i bez termoobiegu.

 






Nasza piękna słowiańska pizza

Och, żebyście tylko widzieli ten kuposztorm w komentarzach na facebóczku, gdy pochwaliliśmy się biesiadnymi zdjęciami pizzy! Że to nie słowiańskie, itp... A wiecie, co jeszcze jest niesłowiańskie i nie ma żadnych poświadczeń w źródłach? Picie piwa z puszki i palenie papierosów!

Ciasto:

  • 2 szklanki mąki
  • płaska łyżeczka soli
  • 25 g drożdży
  • kopiasta łyżeczka cukru
  • 3/4 szklanki mleka
  • 2 łyżki oleju

Przystrojenie:

  • ulubiona wędlina (opcjonalnie)
  • ulubiony ser
  • keczup i/albo sos czosnkowy
  • 2 pieczarki
  • 2 małe papryczki (może lepiej nie chili)
  • kilka "gałązek" natki pietruszki lub szczypiorku
  • mała czerwona cebulka
  • kilka(naście?) oliwek
  • i inne lubione kolorowe warzywa

Najpierw wyrabiamy ciasto. Podgrzewamy w rondelku mleko do temperatury pokojowej (trwa to dosłownie chwilę i nie należy wówczas wychodzić z kuchni, gdyż mleko tylko czeka na to, aby się przegrzać pod naszą nieobecność). Następnie do mleka należy wkruszyć drożdże, dodać łyżeczkę cukru i wymieszać wszystko. Po około 5 minutach na powierzchni mleka pojawią się takie brzydkie farfocle - jest to znak, że drożdże są już gotowe do dalszej współpracy.

Do dużej miski wsypujemy 2 szklanki mąki, łyżeczkę soli i 2 łyżki oleju. Dolewamy też drożdże rozrobione w mleku, mieszamy i wyrabiamy ciasto ręką aż do otrzymania gładkiej, sprężystej i nieco spłaszczonej kuli (no dobrze, raczej geoidy). Przykrywamy miskę pokrywką i czekamy około 40 minut na wyrośnięcie (chyba że jest zima - wtedy 60 minut). Ciasto powinno podwoić swoją objętość.

W czasie gdy ciasto rośnie, przygotowujemy na dużej desce do krojenia warzywną instalację artystyczną. Z natki robimy gałązki, a przy pomocy pozostałych warzyw imitujemy kwiaty i inne kreatywne cuda. Możemy też ułożyć mozaikę.

Gdy ciasto już wyrośnie, należy je odgazować, tzn. poubijać je pięścią lub rzucić parę razy o stół - dzięki temu nie będzie kleiło się do wałka. Potem można już rozwałkować je na natłuszczonej blasze i upiec w temperaturze 150 stopni przez 15 minut. 

Po tym czasie należy wyjąć blachę z ciastem na stół, obrócić ciasto na drugą stronę, posmarować keczupem/sosem czosnkowym, obłożyć wędliną (albo i nie), serem i wcześniej przygotowaną warzywną instalacją artystyczną. Po takim przystrojeniu, ciasto znowu ląduje w piekarniku na kolejne 15 minut w tej samej temperaturze. Potem można już jeść, mlaszcząc nieprzyzwoicie.

 





Mazurek fistaszkowy


Zawiera cukier, gluten, nabiał i orzeszki :D Nie oszukujmy się - to będzie koszmar dla alergików. Ale za to pozostali śmiertelnicy będą mieli niebo w gębie :)

  
  


Ciasto:
  • 350 g mąki pszennej
  • 50 g cukru pudru
  • 200 g zimnego posiekanego masła
  • 1 łyżka kwaśnej gęstej śmietany
  • 2 żółtka
Krem:
  • 150 g masła orzechowego
  • 150 g naturalnego lub jogurtowego serka Almette (na Bogów, nie pomylcie się i nie kupcie szczypiorkowego!!!)
  • 100 g białej czekolady
  • 6 łyżek śmietanki 30%
Przybranie:
  • 1 szklanka orzeszków ziemnych (mogą być lekko słone!)
  • zamiast tego możecie dać szklankę ulubionych bakalii
  • 150 g mlecznej czekolady
  • kolejne 6 łyżek śmietanki 30%

Składniki na ciasto bardzo dokładnie wyrabiamy przy użyciu silnych męskich dłoni. Gotową kulę ciasta zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na godzinę. Po tym czasie wylepiamy ciastem natłuszczoną blaszkę o wymiarach około 38x25 cm. Ciasto zapiekamy przez 20 minut w temperaturze 200 stopni na dolnej grzałce.

Białą czekoladę łamiemy na kosteczki i rozpuszczamy z sześcioma łyżkami śmietanki 30% w rondelku. Dodajemy rozpuszczoną czekoladę do masła orzechowego i miksujemy aż do otrzymania gładkiego kremu. Tylko nie miksujcie w rondelku od rozpuszczania, bo go zniszczycie mieszadłami! Krem rozsmarowujemy na ostudzonym spodzie i już niczego nie dopiekamy dalej. 

Posypujemy ciasto orzechami, wgniatając je ręką. Czekoladę mleczną rozpuszczamy w rondelku z sześcioma łyżkami śmietanki 30% i polewamy nią orzechy w nieregularne esy-floresy.





Bułeczki z niespodzianką


Pytacie nas często, co zabrać ze sobą na biesiadę. Odpowiadamy: coś, co da się zjeść rękoma w taki sposób, żeby potem nie musieć myć rąk. Nasze obrzędy odbywają się na łonie natury, bez dostępu do łazienki z umywalką. Czasem zdarzy się święto w pobliżu jeziora, czy morza i wtedy można przynajmniej opłukać ręce, ale to rzadkość. I tu pojawiamy się my, z przepisem na bułeczki z niespodzianką - przepis opracował i udoskonalił nasz gromadzianin Michał :)



Składniki:
  • 400 g mąki pszennej lub orkiszowej
  • 300 g lekko ciepłej wody
  • 7 g drożdży instant 
  • 2 łyżki stołowe oleju 
  • 1 płaska łyżeczka soli (może być ciut mniej)
  • pół płaskiej łyżeczki cukru (też może być ciut mniej)
  • dodatki, np. cebula, fasola, kukurydza, czosnek, szpinak, ser,
  • ulubione przyprawy - kurkuma, papryka, gyros, itd...

Do miski wlej 300 ml lekko ciepłej wody. Wsyp drożdży suszonych instant oraz pół płaskiej łyżeczki cukru wymieszaj delikatnie. Poczekaj kilka minut, by drożdże same rozpuściły się w płynie, po czym do miski wsyp też 400 gramów mąki oraz płaską łyżeczkę soli. Na koniec dodaj 2 łyżki oleju. Ciasto wyrabiaj ręcznie przez około 5 minut, uformuj z niego kulę, przykryj miskę ścierką (czystą!!!) i zostaw w ciepłym miejscu na około 60 min. 



W tym czasie możesz przygotować dodatki do ciasta np. wymieszaj cebulę, kukurydzę, fasolę, ser, czosnek lub drobno posiekaną paprykę z ulubionymi przyprawami oraz łyżką oleju, aby składniki lepiej się połączyły. Po upłynięciu 60 minut zagnieć ciasto z dodatkami. 




Nastaw piekarnik na 220-250 stopni z opcją pieczenia góra/dół. W czasie nagrzewania wyłóż blachę papierem do pieczenia (możesz go lekko przesmarować olejem), podziel ciasto na małe bułeczki i ułóż je na papierze do pieczenia. 

Bułeczki pieczemy około 10-13 minut. Najlepiej jest do nich zaglądać od czasu do czasu, żeby stwierdzić "czy to już".









Ogórki kiszone


Dzisiaj w naszym jantarowym kąciku z przysmakami biesiadnymi mamy dla Was absolutną oczywistość. Wszak polskie niemowlaki przychodzą na świat już z fabrycznie wbudowaną wiedzą o kiszeniu ogórków. A tak na serio, to pomyśleliśmy sobie, że może nie każdy z Was ma mamę, babcię, ciocię, czy teściową, która potrafi przekazać tę patriotyczną tradycję? Zwłaszcza, że ogórki robi się tak na oko i wszystkiego jest "około" ileś, a efekty końcowe można posmakować dopiero jesienią. Ale jeżeli nie chcecie zbyt długo czekać na efekty kiszenia, to możecie wykonać te same czynności i już po kilku dniach będziecie mieli ogórki małosolne. Oczywiście każda gospodyni domowa ma swoje ulubione proporcje przypraw, ogórków i solanki i jest to jak najbardziej w porządku :) 

Marynowanie octem prawdopodobnie pochodzi ze starożytnej Mezopotamii około 2400 roku p.n.e.. Istnieją też archeologiczne dowody na kiszenie ogórków w Dolinie Tygrysu w 2030 roku p.n.e. Z drugiej strony fermentowane marynowanie w soli ma podobno swoje korzenie w Chinach. I tu wkraczamy my, z własnym przepisem na kiszone ogórki.

Tak pokrótce, to będziecie potrzebować pewną wielokrotność tych składników:
  • 5 kg ogórków,
  • około 11 słoików o pojemności około litra (0.9 litra też jest ok),
  • 2 główki czosnku,
  • 1 ogromniasty pęk kopru (nie mylić z koperkiem!),
  • 1 nie za duży korzeń chrzanu,
  • tyle listków wiśni/czarnej porzeczki/dębu, ile słoików,
  • sól kamienna niejodowana (dostępna w każdym hipermarkecie),
  • hektolitry wody.
Na przykład na dwuosobową rodzinę wystarczy ok. 20 kg ogórków na cały rok, więc powyższe składniki pomnożylibyśmy przez 4. Cała sztuka polega na tym, żeby ostatni słoik zakiszony w poprzednim roku zjeść zaraz przed początkiem października.



Oś czasowa kiszenia ogórków przedstawia się następująco:
  • lipiec -> szukanie i ewentualne sprawdzanie wiarygodności dealera ogórków; ewentualny zakup kopru i chrzanu, porcjowanie ich i ususzenie; zdobycie listków wiśni od dawno niewidzianych krewnych i znajomych ze wsi,
  • sierpień -> mycie i wyparzanie słoików, zakup ogórków i czosnku, kiszenie właściwe,
  • od wczesnego października -> ekstatyczna konsumpcja.

Najtrudniejszym aspektem kiszenia ogórków jest zakup i przygotowanie składników. Zdarzają się nieuczciwi rolnicy, którzy podlewają pole gnojówką, a potem nie odczekują odpowiednio długiego czasu przed posadzeniem ogórków. Jeżeli kupicie takie ogórki, to będą one po zakiszeniu waniać jednocześnie zgniłą rybą i parmezanem, a każde otwarcie słoika poskutkuje natychmiastowym pojawieniem się funkcjonariuszy Sanepidu w kombinezonach ochronnych i w maskach gazowych. A także Waszą eksmisją, jeżeli mieszkacie w bloku.

Najlepiej jakbyście mieli taką cudowną teściową, która jeszcze w lipcu podrepcze na ryneczek i kupi małe porcje ogórków od różnych sprzedawców, nastawi ogórki małosolne, przetestuje ich walory smakowe, a potem na początku sierpnia zadzwoni do Was i da Wam cynk, np.: "kupcie od tych z zielonym samochodem, co stoją na rogu!". Jak już będziecie na bazarku, to warto popytać bardziej zaprawione w boju starowinki, gdzie kupują ogórki. Zwykle mają swoich ulubionych dealerów, u których od lat kupują ogórki :) Ale może też być tak, że nie będą chciały zdradzić swoich sekretów...

Niektórzy kupują koper i chrzan razem z ogórkami i dają do słoików świeże przyprawy, ale inni uważają, że należy do ogórków dodawać przyprawy ususzone jeszcze w lipcu. Istnieje też hipoteza, że osoby suszące koper i chrzan jeszcze w lipcu po prostu wolą mieć mniej roboty w dniu kiszenia ogórków - nie wnikamy i nie oceniamy ;) Tak czy inaczej, chrzan należy pociąć na cienkie paseczki, a koper należy rozplątać, pociąć na kwiatostany i na badylki - bo łodygi też się przydadzą! Przypraw nie suszymy na słońcu, bo mogą stracić aromat. Czosnek kupujemy w dniu kiszenia ogórków, taki zdrowy, wielki i jebutny - na bazarku, a nie jakieś tam maciupkie chińskie chucherko ze Stonki. Liście czarnej porzeczki lub wiśni bierzemy od rodziny lub znajomych ze wsi - nie zrywamy ich z drzewek rosnących przy ruchliwej ulicy, bo byłoby to wielce niezdrowe. Można je również ususzyć przed kiszeniem ogórków. Pewnie zapytacie: po co te liście? Otóż zawierają one w sobie garbniki, które zapobiegają rozbijaniu pektyn, a tym samym pomagają utrzymać chrupkość ogórków i je konserwują.



Co do słoików i zakrętek - na dzień przed kiszeniem ogórków należy je porządnie wymyć, natomiast zakrętki można dodatkowo zalać wrzątkiem na kilka chwil, a potem osuszyć. Zeszłoroczne zakrętki ze śladami rdzy wywalamy! Słoiki można dodatkowo wyparzyć w piekarniku - wkładamy słoiki na blasze do zimnego piekarnika i nastawiamy temperaturę na ciut ponad 100 stopni. Gdy piekarnik się już nagrzeje (pewnie zgaśnie mu wtedy jakaś lampka, albo wyda on z siebie charakterystyczne pyknięcie), to trzymamy tam słoiki jeszcze przez 5 minut. Wyparzanie słoików jest tak potwornie nudną czynnością, że lepiej jest to zrobić w trakcie np. mycia ogórków... Zanim postawicie słoiki na stół, przykryjcie blat grubym ręcznikiem. Za kilka godzin będziecie tam chlapać wrzątkiem z solą, a nie każdy blat zniesie to z godnością.



Czas na grande finale :) W dniu kiszenia ogórków (jakoś w połowie sierpnia) wstajemy o szóstej w nocy i pędzimy na bazarek, żeby kupić upragnioną ilość ogórków u wybranego uprzednio dealera. Nie wolno kupować ogórków wcześniej i na zapas, bo każde warzywo zawierające dużo wody podlega procesom gnilnym niedługo po zerwaniu. Jeżeli nie nabyliśmy i nie ususzyliśmy uprzednio kopru i chrzanu, to kupujemy je razem z ogórkami i z czosnkiem i po powrocie do domu poddajemy je obróbce skrawaniem. Wracamy z ryneczku do domu i zaczynamy zabawę od obierania czosnku. Ta czynność sprawi, że Wasze palce będą pachnieć czosnkiem przez kilka dni, więc najpierw obieramy czosnek, a dopiero potem myjemy ogórki, w nadziei że usunie to zapach czosnku z palców (a gdzie tam... :P). Ogórki trzeba porządnie umyć pocierając je małą szczoteczką i palcami, powinno się też oderwać im ogonki, jeżeli takowe posiadają. Ogórek może być pokryty piaskiem w okolicach ogonka i w zagięciach, jeżeli jest krzywy. Umyte ogórki należy jeszcze przynajmniej raz przepłukać w misce, tak aby woda po nich była czysta (czyli niezapiaszczona), ewentualnie: zapiaszczona w stopniu dla Was akceptowalnym. Przy ostatnim płukaniu dobrze jest posegregować ogórki według wielkości. Upychanie ogórków w słoikach można potem zacząć od największych ogórków, a potem wypełniać puste przestrzenie małymi.



W słoikach należy upakować ogórki na tyle ciasno, aby nie miały możliwości poruszania się po późniejszym zalaniu solanką. W każdym słoiku należy też umieścić: 
  • bardzo duży ząbek czosnku pokrojony na mniejsze ząbki - można też dodać odpowiednio większą liczbę mniejszych ząbków czosnku. Jeżeli lubicie wyrazisty smak ogórków, to możecie dać więcej ząbków.
  • ze trzy-cztery cienkie paseczki chrzanu - tu też możecie zaszaleć do woli :)
  • jeden mały listek wiśni lub pół listka większego - z tym akurat nie wolno przesadzić, bo ogórki wyjdą gorzkie! 
  • dwa kwiatostany kopru zwinięte mocno (wpychamy je w pionową przestrzeń między ogórkami).
  • ze 3-4 badylki z ususzonych łodyg kopru, również mocno zwinięte.
Jeżeli zostanie Wam trochę kopru, czosnku i chrzanu, to możecie te resztki porozdzielać równo na wszystkie słoiki. Mateczka Mokosz nie po to wyrosła te przyprawy, żebyście wyrzucali resztki! Generalnie, możecie zaszaleć ze wszystkimi dodatkami oprócz listków wiśni. Nadmiar ususzonych liści można schować do słoika - będzie na za rok.

Co do ciasnoty ogórków w słoiku - niektórzy mają prawdziwą obsesję na punkcie jak najciaśniejszego upakowania ogórków, ale inni wolą upakować mniej ogórków do słoika, żeby mieć potem więcej ogórkowej wody do popijania do obiadu - każdemu jego porno :) Ze względu na zawartość witamin z grupy B, woda po kiszonych ogórkach poprawia wygląd skóry, włosów i paznokci. Reguluje również ciśnienie krwi oraz łagodzi migrenowe bóle głowy, a nawet kaszel. Wykazuje także działanie uspokajające, przeciwzapalne, przeciwbólowe i moczopędne. I najważniejsze - reguluje poziom bakterii w jelitach, podnosi odporność, leczy kaca i dodaje +1000 do słowiańskości :) Widzieliście kiedyś jakiegoś Germanina pijącego wodę z ogórków? My też nie! Natomiast same ogórki korzystnie wpływają na potencję, tylko ciężko jest je przymocować.

Teraz można przygotować solankę: na litr wrzątku należy dodać kopiastą łyżkę stołową soli kamiennej niejodowanej i porządnie zamieszać. Solanki nie należy przygotowywać całej naraz, bo przecież nie wiecie z góry, ile dokładnie będziecie jej potrzebować. Lepiej jest dogotowywać wodę w czajniku w miarę potrzeb. Każdy słoik należy zalać wrzącą solanką ponad poziom ogórków i mocno zakręcić.




Ważną częścią tego całego ogórkowego obrzędu jest zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia i umieszczenie go na facebóczku, żeby wzbudzić zazdrość wśród znajomych i móc potem na nich zerkać z poczuciem wyższości. A gdy już dostatecznie poszpanujecie, to możecie wynieść słoiki do chłodnej piwnicy lub spiżarki. Potem czekacie jakoś do przełomu września i października i pożeracie ogórki. Jeżeli nie powstrzymacie swej ogórkowej żądzy i zaczniecie konsumpcję po tygodniu, to będziecie jeść ogórki małosolne. 






Skubaniec cynamonowy


Już od lat przodujemy w przyrządzaniu biesiadnych potraw niewymagających sztućców i naczyń, ale teraz przeszliśmy samych siebie! Mamy dla Was przepis na ciasto, które samo się kroi - poznajcie "skubańca cynamonowego" :) Dzięki nietypowej technologii przyrządzania ciasta wystarczy skubnąć ręką, a plasterek sam się odrywa! Nowoczesność w domu, zagrodzie i chramie...



Zaraz podniesie się wrzawa, że "Słowianie nie jedli cynamonu". No więc jeżeli mieszkali w pobliżu szlaków handlowych, to nie tylko jedli, ale wręcz chapali jak Reksio szynkę. A i pewnie składali cząstkę tej przyprawy w darze Bogom i Przodkom. Co więcej, cynamon jako zamorski rarytas jak najbardziej pasuje do naszego Święta Boga Morza - to już jutro [ klik! ] !!! Jeżeli natomiast jesteście aż takimi Turbosłowianami, że cynamon staje Wam w gardle niczym kłaczek u kota ze Szreka, to zawsze możecie przyrządzić skubańca na słono, np. ze swojskim lubczykiem. Będzie wówczas idealnie pasował do bigosu, czy tam innego kociołka.

Składniki

na ciasto: 
  • 350 g mąki pszennej + ok. 50 g do podsypania
  • 25 g świeżych drożdży
  • 4 łyżki cukru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 50 g masła
  • 160 ml ciepłego mleka
  • 1 duże jajko i 1 żółtko
  • szczypta soli
na masę cynamonową:
  • 50 g masła
  • 4 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki cynamonu (średnio kopiaste, ale możecie tu zaszaleć ;))
Roztapiamy w rondelku 50 g masła i odstawiamy do wystygnięcia. W międzyczasie podgrzewamy lekko mleko, dodajemy do niego 1 łyżkę cukru i wkruszamy drożdże. Mieszamy porządnie zaczyn i odstawiamy przykryty (czystą :P) ściereczką na kilka minut.

Do miski wsypujemy mąkę, sól, resztę cukru, cukier waniliowy, jedno całe jajko i jedno żółtko. Dodajemy wyrośnięty zaczyn. Wyrabiamy porządnie robotem kuchennym przez kilka minut, po czym dodajemy roztopione i wystudzone masło. Dalej wyrabiamy aż ciasto będzie wyglądało na matowe. Ciasto formujemy w kulę, przykrywamy pokrywką i odstawiamy w ciepłe i ciemne miejsce na godzinę. 



Pod koniec czekania na wyrośnięcie ciasta należy zrobić masę cynamonową. Rozpuszczamy 50 g masła, dodajemy cukier i cynamon. Mieszamy porządnie aż składniki się połączą.

Wyrośnięte ciasto przekładamy na stolnicę. Ciasto będzie mocno klejące i trzeba je będzie wyrobić z dodatkiem ok. 50 g mąki, aby w ogóle dało się rozplaskać i pokroić. Ciasto rozplaskujemy/wałkujemy na prostokąt, smarujemy lekko ostudzoną masą cynamonową i kroimy na 6 pasków. Układamy paski jeden na drugim i ponownie kroimy na 6 części. Co razem czyni 36 kromek.





Foremkę natłuszczamy i oprószamy bułką tartą zanim włożymy do niej ciasto. Ciasto umieszczamy w foremce cięciami do dołu. Nie ścieśniamy zbytnio ciasta, żeby potem łatwo można było skubać kromki ręką. 

Pieczemy skubańca przez 40-45 minut w 180 stopniach na środkowym ruszcie na dolnej grzałce. Gdybyście stwierdzili, że ciasto jest zbyt blade, to można na końcowe kilka minut włączyć i górną grzałkę.






Pierogi z serem na ostro


Plony to w bardzo dużym uproszczeniu święto wszystkich jedzonek - małych i dużych. Najlepiej jest więc upiec na nie dużo małych pierogów, tym razem z serem na ostro :)

Składniki

na ciasto:
  • ciut ponad 2 szklanki mąki
  • płaska łyżeczka soli
  • 25 g drożdży
  • kopiasta łyżeczka cukru
  • 2 łyżki oleju
  • 3 łyżeczki przecieru pomidorowego
na farsz:
  • 35 dag ulubionego sera
  • prawie cały słoiczek (190 g) przecieru pomidorowego bez trzech łyżeczek (które poszły do ciasta)
  • 4 łyżki majonezu
  • 6 łyżeczek ostrej musztardy
  • 8 ząbków czosnku
  • hojna szczypta pieprzu mielonego



Najpierw należy podgrzać w rondelku mleko z trzema łyżeczkami przecieru do temperatury pokojowej, następnie do mleka należy wkruszyć drożdże, dodać łyżeczkę cukru i wymieszać wszystko i odstawić na 5-10 minut pod przykryciem, aż na powierzchni mleka pojawią się "farfocle". Do dużej miski wsypujemy 2 szklanki mąki, łyżeczkę soli i 2 łyżki oleju. Dolewamy też drożdże rozrobione w mleku, mieszamy i wyrabiamy ciasto aż do otrzymania gładkiej, sprężystej i nieco spłaszczonej kuli. Przykrywamy miskę pokrywką i czekamy około 40 minut na wyrośnięcie. Ciasto powinno w tym czasie podwoić swoją objętość.



W międzyczasie robimy farsz - ostrą czerwoną pastę serową. Ser ścieramy na tarce, mieszamy na w miarę jednolitą pastę z czosnkiem przeciśniętym przez praskę i pozostałymi składnikami farszu. Na zdjęciu widzicie pieprz pomarańczowy, bo ten zwykły czarny akurat się skończył.




Gdy ciasto podwoi swoją objętość, należy je odgazować, czyli zbić je pięścią lub parę razy walnąć nim o miskę - dzięki temu nie będzie się kleiło do wałka i nie trzeba będzie podsypywać mąki do wałkowania. Ciasto dzielimy na 12 lub 16 równych części - zależy ile macie biesiadników, każdą część rozwałkowujemy na płaski placuszek, i smarujemy połowę placuszka farszem. Placuszki zawijamy w kształt pierogopodobny dokładnie zagniatając brzegi palcami.



Pierogi pieczemy w 200 stopniach przez 25 minut na blasze umieszczonej na środkowym ruszcie: w piekarnikach elektrycznych przez pierwsze 12 minut pieczemy na dwóch grzałkach, a potem tylko na górnej.




Babka makowa na Dziady


W naszej tradycji silna jest obecność maku, grochu i grzybów podczas obrzędów ku czci Przodków. Mak jest szczególnie silnie związany z ucztami ku czci zmarłych, poprzez swoją zdolność do umożliwiania kontaktu z zaświatami. Co więcej, mak uprawiano niegdyś jedynie na niedużych poletkach i nie stosowano w codziennym wyżywieniu, a jedynie w potrawach obrzędowych.

Na święcie Dziadów nie może więc zabraknąć ciast z makiem - i tu mamy dla Was przepis na babkę makową :)



Składniki na długą keksówkę

na ciasto:
  • 2 szklanki mąki
  • 1 kostka masła (200 g)
  • śmietana 12% (wysoki kubeczek, ok. 330 g)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 4 jajka
  • aromat migdałowy - kropelka lub dwie, ewentualnie pięć
  • 2 budynie śmietankowe lub waniliowe (2x40 g)
  • 200 g maku mielonego
  • 3/4 szklanki cukru
na polewę:
  • 5 łyżek śmietanki 30%
  • 1 tabliczka czekolady mlecznej (100 g)
  • spora garść ulubionych bakalii, np. płatków migdałów
Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na pianę. 

Masło rozdrabniamy nożem i ubijamy razem z żółtkami, śmietanką, aromatem migdałowym i cukrem. Do takiej masy dodajemy: budyń, proszek do pieczenia, mak i przesianą mąkę i dalej ubijamy. Na końcu dodajemy ubite białka i mieszamy delikatnie łyżką. 

Blaszkę namaślamy, prószymy bułką tartą i przelewamy do niej ciasto. Pieczemy w 180 stopniach przez godzinę.



Gdy ciasto już ostygnie, robimy polewę: czekoladę łamiemy na kostki i podgrzewamy ją razem ze śmietanką 30% na małym ogniu aż do roztopienia czekolady. Polewamy ciasto i oblepiamy je bakaliami.

Ciasto lubi pękać w wysokiej keksówce, może lepiej będzie je zrobić w niskiej tortownicy :)






Czosnkowy kołacz-odrywaniec


Nasza gromadzianka Monika przyniosła go pewnego razu na te Szczodre Gody, które mieliśmy czelność urządzić na plaży podczas huraganu :D Przeżył burzę piaskową, był przepyszny i może też służyć jako kołacz :) Przyrządza się go w dużej tortownicy.




Składniki na masło z ziołami:
  • 60 g masła
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 średnia cebula
  • 1 łyżeczka suszonej natki pietruszki (lub większa ilość świeżej natki)
  • 0.5 łyżeczki suszonej bazylii (lub większa ilość świeżej bazylii)
  • 0.5 łyżeczki soli
Składniki na ciasto:
  • 60 dag mąki pszennej
  • 300 ml letniej wody
  • 40 g drożdży
  • pół łyżeczki cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 50 g oleju
Dodatkowo:
  • 1 łyżka kminku do posypania na wierzch
  • masło do natłuszczenia tortownicy
  • bułka tarta do oprószenia tortownicy

Zaczynamy od masła z ziołami. Cebulę i czosnek siekamy drobno robotem kuchennym i możemy od razu dodać tam masło i przyprawy. Składniki na ciasto wrzucamy do dużej miski i wyrabiamy robotem kuchennym, a dokładniej mieszadłami typu "świderki".

 


Przekładamy ciasto na stolnicę posypaną mąką i wałkujemy je na płaski prostokąt. Smarujemy ów prostokąt masłem z ziołami i łatwiej będzie to zrobić ręką, niż łyżką. Tak posmarowany prostokąt tniemy na pasy o szerokości ok. 5 cm i układamy jeden na drugim. Potem stosik z pasów tniemy na mniejsze kawałki i układamy w namaślonej tortownicy w jakieś fikuśne wzorki. Można też dłuższe pasy poskładać w harmonijki i tak umieścić w tortownicy - nie bójcie się i  bądźcie twórczy! 




Będąc już w tortownicy, ciasto może poodpoczywać z 10 minut i można je wtedy posypać kminkiem. A potem ładujemy je do nagrzanego piekarnika na 30 minut w 200 stopniach na środkowym ruszcie na dolnej grzałce. Gotowe :)






Ptaki powracające z Wyraju


Jednym z elementów "hukania", czy też witania wiosny było zawieszanie na drzewach figurek ptaków, a w niektórych regionach pieczenie ptaków z ciasta - zwykle były to skowronki lub kaczki. Kładziono je na obrusie bądź kocu i podrzucano je do góry. Miało to spowodować powrót ptaków na wiosnę. Co więcej, w obrzędowości słowiańskiej ptaki są posłańcami między światami, związane są m.in. z przenoszeniem dusz.


Tak więc przychodzimy dzisiaj do Was z przepisem na ptasie bułeczki - ptaki te są jednocześnie rajskie i jarskie ;)

Składniki:
  • 2 szklanki mąki
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 25 g drożdży
  • 1 kopiasta łyżeczka cukru
  • 3/4 szklanki mleka
  • 2 łyżki oleju
  • możecie dodać ulubione przyprawy!
  • ziarna pieprzu lub ziela anielskiego na oczy

Najpierw podgrzewamy w rondelku mleko do temperatury ciała - możecie wetknąć palec (czysty!!!) i sprawdzić, następnie do mleka wkruszamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru, mieszamy wszystko i odstawiamy na 5 minut, aż na powierzchni mleka pojawią się farfocle.

Do dużej miski wsypujemy 2 szklanki mąki, łyżeczkę soli i 2 łyżki oleju. Dolewamy też drożdże rozrobione w mleku, mieszamy i wyrabiamy ciasto aż do otrzymania gładkiej, sprężystej i nieco spłaszczonej kuli. Przykrywamy miskę pokrywką i czekamy około 40 minut na wyrośnięcie. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.  

Po tym czasie dzielimy ciasto na 8 części, a jeżeli jesteście bardzo zdolni to i na 16. Każdą część po kolei kulamy w długi wałeczek. Następnie zawiązujemy supeł, tak aby trochę wałeczka jeszcze wystawało z dołu i z góry. Dolną wystającą część przyciskamy widelcem, tak aby wyszedł ozdobny ogonek. Górną część przyszczypujemy na dzióbek i wciskamy oczy z pieprzu bądź ziela angielskiego.



Ptaki zapiekamy w 200 stopniach przez 20-25 minut blasze wyłożonej papierem do pieczenia, umieszczonej na środkowym ruszcie. W piekarnikach elektrycznych przez pierwsze 12 minut pieczemy na dwóch grzałkach, a potem już tylko na górnej.