2023-08-26

Święto Morskiego Boga, Sobieszewo (26 VIII 2023)

Och, co to było za święto! Nawiedzili nas przemili goście aż z trzech gromad :) Gościliśmy Bartosza i Iwonę z Gniazda Wilk z Poznania, a także Grzegorza, Emilię i Ewę z Kruczego Gniazda z Lubelszczyzny oraz Piotra i Judytę z RW Mazowsze! Judyta przez wiele lat mieszkała na Pomorzu i sumiennie uczęszczała na obrzędy naszej Gromady, ale potem przenieśliśmy ją do innej parafii poznała Piotra z RW Mazowsze i się przeprowadziła.


W mitologii słowiańskiej nie zachowały się żadne zapisy dotyczące Morskiego Boga, ale jako gromada animistyczna oraz nadmorska wierzymy, że winniśmy oddawać cześć Morzu, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości :) Więcej o Morskim Bogu pisaliśmy tutaj.


Obrzęd odbył się na plaży w Sobieszewie, która ma same zalety: da się tam dojechać miejskim autobusem, jest blisko do Morza (no bo to plaża...), a poza tym potrafimy już całkiem sprawnie zdobyć pozwolenie na rozpalenie ognia - tym razem zajęło to niecałą dobę. Urząd Morski w Gdyni pewnie już wpisał nas do specjalnego kajecika "bezproblemowych petentów" :) Zaczęliśmy obrzędowanie przed ósmą rano i wówczas plaża była pusta. Potem dość szybko przybyli plażowicze, ale ani oni nam nie przeszkadzali, ani my im. 


Na święto Boga Morza zawsze przygotowujemy stateczki z w miarę naturalnych materiałów. Upiększają one nasz obrusik ofiarno-biesiadny, moczymy je na chwilę w Morzu, a potem zabieramy do domu, aby upiększały także nasze ołtarzyki. W tym roku była to prawdziwa armada!


W internecie można znaleźć wiele zdjęć z biesiad innych gromad, na których to zdjęciach wyraźnie widać uporządkowane miejsce obrzędowe, drewniane miseczki, piękne stroje. Takie rzeczy to nie u nas :) Nie ważne jakbyśmy się starali, biesiadę zawsze dominuje chaos wizualny. Żeby nie było - potem to wszystko po sobie sprzątamy!




Jeżeli czyta to ktoś z innej gromady - błagam, zdradźcie nam: jak to robicie, że wasze obrzędy i biesiady nie wyglądają na zdjęciach jakby walnął w nie piorun?


Święto Plonów przypadające w tym roku 23. września również planujemy urządzić na plaży w Sobieszewie. Wypatrujcie w naszych mediach społecznościowych wydarzenia :)

2023-08-23

Morski Bóg

Mimo minorowych nastrojów badaczy mitologii słowiańskiej (zwłaszcza tych z poprzedniej ery), mamy całkiem dobre podstawy do rekonstrukcji słowiańskiego panteonu/ów i nawet trochę imion „z epoki”. Wśród nich niestety nie ma tego konkretnego, które niewątpliwie nosił nasz rodzimy Neptun.

W jednej z kronik stwierdza się, że Wolinianie czcili właśnie „Neptuna potrójnej natury”, co skłaniałoby widzieć w Nim Trzygłowa (zwłaszcza dla niedalekiej odległości od Szczecina). Nie wszyscy naukowcy się z tym zgadzają, zresztą – sama wzmianka na tym w zasadzie się kończy, a i opisy kultu Boga Szczecinian nie wnoszą nic ciekawego na temat Jego władzy nad morzem.

To co mamy? Ano dwie rzeczy – etnografię i żywą religię. Zacznijmy od tej pierwszej i poszukajmy – konkretnie w pomorskim, kaszubskim folklorze – potencjalnych kandydatów na Morskiego Boga. A jest Ich kilkoro. Pierwszym byłby Gosk, któremu w tej roli romantycy kaszubscy poświęcili nawet kilka utworów. Problem w tym, że wieści o Gosku pojawiają się późno, a i Sychta nic o Nim nie podaje w swoim „Słowniku gwar kaszubskich” – najpełniejszym bodaj kompendium duchowej kultury Kaszubów. Znaczy się, zna samo imię, ale przypisuje je domownikowi, o Morskim Bogu nic nie wspominając.

Drugim kandydatem do tej roli jest Szalińć; ponury duch, mieszkający w lodowej grocie na dalekiej Północy, lubujący się w zatapianiu statków. Jeżeli faktycznie miałby to być Gospodarz Bałtyku to albo bardzo zdemonizowany pod wpływem obcej ideologii religijnej, albo będący wcieleniem tego groźnego aspektu Morza.

Ktoś mógłby zapytać: dlaczego miałby Bałtyk mieć koniecznie „Boga”, a nie „Boginię”? Pomijając tendencje widoczne u indoeuropejskich kuzynów (grecki Posejdon, islandzki Njord, wedyjski Waruna), mamy związaną z morzem Boginię: Juratę. Jednak raz, że (wobec danych porównawczych) ten naczelny Władca słonej sinej wody był raczej mężczyzną, a dwa – w zależności od wersji mitu – Jurata, z powodu romansu ze śmiertelnikiem, została albo zabita wraz z nim błyskawicą, lub po kres czasów go opłakuje.

Jak to więc jest u nas, w Jantarze? Jak radzimy sobie z kultem Morskiego Boga wobec tak niepewnych danych? Radzimy sobie całkiem dobrze! Przyjęcie Jego czci jest jednym z istotnym przejawów naszego animizmu; uznaliśmy bowiem swego czasu, że będąc Gromadą nadmorską, winniśmy i Morzu cześć oddawać, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości. Przy tym nie silimy się nawet na nadawanie Bóstwu konkretnego imiennie, cześć oddając prostym: „Sława Morskiemu Bogu!”


Bibliografia:

  • Jerzy Samp „Mitopeje pobrzeża Bałtyku” Gdańsk 2009

2023-08-17

Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków

Na początek musimy uściślić: ten wpis absolutnie nie stanowi fachowej porady medycznej! Zamiast od razu pić wywar z pszczoły czy nalewkę z żaby, pójdźcie lepiej do lekarza lub farmaceuty. Jednak w dobie wieloletnich kolejek na operację kolana dobrze byłoby przypomnieć sobie, jak to nasi Przodkowie leczyli różne schorzenia metodami medycznymi i mistycznymi :)

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi, że "medycyna ludowa" jest już terminem nieco przestarzałym. Obecnie mówi się raczej o "medycynie tradycyjnej" - czyli sumie wiedzy i praktyk opartych na teoriach, przekonaniach i doświadczeniach swoistych dla danych kultur, wykorzystywanych w utrzymaniu zdrowia, profilaktyce, diagnozowaniu, poprawianiu lub leczeniu chorób fizycznych i psychicznych. W tym wpisie skupimy się na tradycyjnej medycynie słowiańskiej oraz metodach naszych kuzynów Bałtów.

Bursztyn, sól i siarka

Obecnie korzystamy z usług medycznych u lekarzy, dentystów, rehabilitantów, farmaceutów a naszych pupili leczymy u weterynarzy. W pierwszej kolejność nasi Przodkowie leczyli się sami za pomocą wiedzy przekazywanej z babci na matki z matek na córki, a gdy takie leczenie zawodziło, oznaczało to że choroba na podłoże uroku i trzeba udać się o pomoc do fachowców - guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta - u owczarzy. Zresztą do dziś na wschodzie Polski można udać się do szeptuchy w poszukiwaniu zdrowia i spokoju ducha. Wszyscy ci profesjonaliści posiadali wiedzę nie tylko z zakresu medycyny, ale także przepisywano im moce niemal mistyczne, dzięki czemu wzbudzali podziw, szacunek, a jednocześnie strach przed ich mocami. Niektórzy przyjmowali pacjentów stacjonarnie, inni zaś krążyli od wsi do wsi. 

Guślarze leczyli za pomocą mieszanek ziołowych, a także stosowali kąpiele, okłady, stawianie baniek, okadzanie oraz zamawianie choroby. Nieeee, nie wchodziło się do guślarza i nie mówiło: "dzień dobry, chciałbym zamówić kurzajki dla mojego kuzyna Mariana, gdyż okropnie fałszuje on na lutni"... Zamawianie choroby, inaczej zaklinanie/zażegnywanie, to tradycyjna praktyka na granicy między leczeniem i magią, polegająca na wypowiadaniu słów zaklęć odwołujących się do sił wyższych. Formuły zamów często też szeptano lub śpiewano. Powszechną praktyką było przenoszenie choroby z pacjenta na rośliny lub zwierzęta.

A jakimi składnikami leczono ludzi oprócz ziół? W użyciu były:

  • grzyby - huba w postaci odwaru była stosowana na raka (kto odważny - może pić), zaś buławinka czerwona zarówno ułatwiała porody jak i była środkiem poronnym,
  • środki pochodzenia ludzkiego lub zwierzęcego: miód, kit pszczeli, wosk pszczeli, ludzka krew i mocz, smalec z psa stosowany przy chorobie płuc lub przeziębieniu, skóra kota lub psa na bóle nóg i reumatyzm, masło z raka oraz barani łój i nóżki na suchoty,
  • woda, spirytus,
  • minerały: sól, bursztyn, srebro, siny kamień z dodaniem siarki (należało pocierać nim miejsca zaatakowane przez świerzb),

Zanim jednak pradawny medyk przystąpił do leczenia chorego, musiał ustalić, co było przyczyną choroby. A było w czym wybierać - choroby mogły być powodowane przez:

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca), 
  • żywioły - najgorszy był wiatr!
  • robaki, gady i płazy,
  • choroby wywołane przez człowieka - najczęściej poprzez rzucenie uroku.

Szeptucha z Podlasia

Poniżej zebraliśmy sposoby na leczenie niektórych chorób. Nie próbujcie ich jednak bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem lub farmaceutą! Źródła owych kuracji znajdziecie w bibliografii na dole tego wpisu :)

Choroba płuc - "dodaj łyżeczkę smalcu z psa do zupy czy herbaty", można też było smarować nim klatkę piersiową i nogi przy przeziębieniu lub zapaleniu płuc.

Gorączka - "aby pozbyć się gorączki, szczególnie zimnej z dreszczami należy trzy razy wokół  obejść rynek lub jezioro. A kiedy się żyjące pszczoły wrzuci do gotującej wody i tę wodę wypije chory gorączka mija."

Reumatyzm - "przeciwko reumatyzmowi wiosną przed wschodem słońca wywierć dziurę w dębie, włóż ściereczkę z obciętymi paznokciami od rąk i nóg i z włosami z każdego miejsca, zatkaj tę dziurę kołkiem, zalej tę ranę [w drzewie] żywicą i odejdź w milczeniu." 

Rany - "aby rana się szybko bez bólu i ropienia goiła, należy wziąć przedmiot którym się zraniło włożyć go do tłuszczu i pozostawić tam tak długo aż rana będzie wyleczona." 

Zadrapania - "szybko przygotuj mocz i niebieski kamień (lazuryt), rozpuść go w urynie i posmaruj zadrapania, pozostaw na dobę. Obmyj się potem wodą z mydłem." 

Gdy chcesz mieć dziecko - "kobieta zamężna nie mając dzieci, a pragnąc je mieć powinna się postarać, aby od babki będącej przy takiej położnicy co pierwszy raz odbywa połóg, dostać bryłkę krwi, która odchodzi z matki po narodzeniu dziecięcia. Krew tę powinno się zmieszać z wódką i niepłodnej kobiecie dać wypić." 

Alkoholizm - "aby wyzwolić pijaka od nałogu, wsadza się zieloną żabę do beczki i zabija się ją przez polanie wódką. kiedy ta żaba jest martwa, zlewa się wódkę i daje pijakowi do picia." 

Zgaga - "kto cierpi na zgagę musi wczesnym rankiem wypić na czczo wodę pozostawioną w żłobie przez konie."

Suchoty - "Cierpiącego na suchoty pożytecznie jest nacierać masłem rakowym, jak również okładać mu podeszwy i piersi bibułą napojoną łojem kozłowym". Gdyby to jednak nie zadziałało, to źródła podają też inną terapię: "Kto ma suchoty, powinien używać kąpieli przyrządzonej z trzech łyżeczek nóżek baranich rozgotowanych w wodzie. Jedna kąpiel taka służy na trzy razy. Należy przyjąć nie mniej dziewięć takich kąpieli po trzy razy."

Skręcenie w stawie - "przy zachodzie słońca kładzie się ramię od łokcia do palców płasko na progu drzwi. Chory ma pozostać wewnątrz domu. Zażegnujący bierze siekierę staje przed drzwiami i mówi:

uderzam, uderzam, uderzam!
drugi: co uderzasz?
pierwszy: zwichnięcie." 


Zamówienie na zastrzał na palcu:

"Zastrzał i księżyc
razem szły do wiejskiego stawku:
zastrzał minął,
księżyc został." 

Zamówienie na choroby kobiece:  

"Trzy kobiety siedzą w piasku
mają rumaka flaki w ręce:
pierwsza to rusza,
druga zamyka,
trzecia znów to układa
krzyk jelenia, kawałek chleba wołowego
i szklankę czerwonego wina.
Te trzy rzeczy mają być dla ciebie
na kolbę i macicę.
Macica dobra,
macica boska krew,
macico, wróć na swoje miejsce,
inaczej wpędzisz ciało i krew do grobu." 


Jeżeli podobają się Wam takie wpisy, to mamy w zanadrzu więcej pomysłów :) A może jakiś alkoholik już przetestował nalewkę z żaby? Pytamy dla kolegi...Śledźcie nasze media społecznościowe w poszukiwaniu kolejnych odsłon Kącika Zielarskiego!


Bibliografia:

  • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska,
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz.

autor: Guślarz Nikrug

2023-08-13

Święto Mokoszy - Pogańska Góra (12 VIII 2023)

Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Święto ponownie odbyło się na Pogańskiej Górze w Gdańsku - o historii tego miejsca pisaliśmy już w relacji ze Święta Peruna [ klik! klik! klik! ]

Sporo starych twarzy, ale też wiele nowych :)

Ponownie jak przed poprzednim obrzędem, zebraliśmy cztery worki śmieci i chyba zawsze będziemy w szoku, jak można tak śmiecić! Jeszcze jedno takie sprzątanie i rzucimy oficjalną klątwę na wszystkich śmiecących - po kurzajkach ich poznacie ;)

Cztery worki zupełnie nowych śmieci...

Po wysprzątaniu miejsca obrzędu wysłuchaliśmy wykładu o Mokoszy oraz ogłoszeń techniczno-parafialnych. 

Słuchamy wykładu o Mokoszy :)


Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk :) Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku" :P) ofiarno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał chaos ;)

Na razie jest chaos, ale zaraz to wszystko pochłoniemy!

Pizza :)

Każda gromada ma swoje zwyczaje. U nas takim zwyczajem jest oczyszczenie uczestników obrzędu. Stoimy w kolejce i czekamy, aż Żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa bardzo trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)

Innym naszym zwyczajem są krążki. Stali członkowie gromady Jantar mają krążki, które zabierają ze sobą na święto i nadziewają na pałąk służący do budowy posążku. Im więcej krążków, tym wyższy posążek - a symbolizuje on ducha naszej gromady. Niektórzy z nas poprzyozdabiali swoje krążki, żeby potem nie zastanawiać się: "a który to mój?". A na przykład taki Michał ma własnoręcznie zrobiony krążek obklejony bursztynem, bo na poprzednim święcie zgubił swój oryginalny krążek :P A może to Bogowie go schowali, żeby wydobyć z Michała jego talenty - i tej wersji będziemy się trzymać ;)

Nasz posążek :)

Po obrzędzie wysłuchaliśmy wykładu o tym, jak nasi Przodkowie leczyli rożne choroby (gorączkę, bóle, rany, problemy kobiece...) metodami mistycznymi lub za pomocą wiedzy medycznej. Wykład poprowadził Michał - na co dzień farmaceuta - i nawet miał dla nas niespodziankę w postaci soku z brzozy! Dowiedzieliśmy się, że nasi przodkowie leczyli się u guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta u owczarzy. Wybór mieli nie gorszy niż my dzisiaj, a i terminy często szybsze niż na NFZ ;) Tematyka wykładu była na tyle obszerna, że aż prosi się o osobny wpis na blogu w następnym tygodniu! Tak więc oczekujcie informacji o wywarze z pszczół oraz nalewce z żaby - to akurat dla alkoholików :D

Wykład Michała i degustacja soku z brzozy.

A potem jeszcze długo siedzieliśmy i plotkowaliśmy komentowaliśmy wybory życiowe swoje i naszych bliskich :)

Nie ma święta bez zdejmowania dziecka z kamienia n razy ;)

Jacy przystojni i wystrojeni parafianie!

A takie cudeńka robi Ivar z Kuźni Huginn i Muninn - klik!

Wypatrujcie na facebóku wydarzenia na Święto Boga Morza - to już w sobotę 26. sierpnia, na plaży w Sobieszewie :) 


2023-08-09

Wiara rodzima a pochodzenie

Spotykamy się czasem z Waszymi wątpliwościami czy osoba o korzeniach spoza Polski, czy innych słowiańskich krajów, może wyznawać rodzimowierstwo słowiańskie. Dzisiaj przedstawimy nasze podejście do tematu. Czy więc dbamy w Jantarze o czystość naszej etniczności? Ależ oczywiście - większość naszych gromadzian codziennie bierze prysznic 😉 

Jako Polacy z reguły dumni ze swojego pochodzenia i ciążącej na nas odpowiedzialności za powierzoną nam przez Przodków tradycję. Żyjemy na ich dziejowej ziemi, a w naszych żyłach płynie ich krew. A krew ta potrafi płynąć do nas z najróżniejszych stron. Swego czasu popularnością cieszyły się rozmaite testy genetyczne, mające stwierdzić procentowe udziały Przodków z różnych stron świata. Różni ludzie chwalili się wówczas na mediach społecznościowych „a mnie wyszło 89% Słowianina, 8% Germanina i 3% Fina!”. Albo jakoś podobnie. 

Byłby to dla nas tylko jeden z wielu przewijających się przez noosferę trendów, gdybyśmy nie mieli – na żywo, na naszych świętach – rzeczywistych przykładów. Starym stażem, dobrym Jantarowiczem (a także członkiem Starszyzny!) jest pół-Indianin, a na uroczystości uczęszcza osoba o korzeniach syryjskich. 


Empirycznie możemy stwierdzić, że mieszane pochodzenie nie jest jakąkolwiek przeszkodą do wyznawania i praktykowania takiej religii jak rodzimowierstwo słowiańskie :)

Wobec powyższego, niektórzy mogą poczuć się ździebko skonfundowani na tle dbania o „czystość etniczności”. Robimy to zgodnie z przykładem zachodniosłowiańskim: wiadomo, że np. w Wolinie wolno się było osiedlać ludziom wszelkiej narodowości, byle tylko nie podważali miejscowej, rdzennie słowiańskiej religii i jej dominacji. Podobnie jest u nas – dopóki deklarujesz oddawanie czci naszym Bogom i przestrzeganie naszych obyczajów i bierzesz regularnie prysznic – bądź sobie nawet i z Wąchocka 😉