2023-06-28

Kult Ognia w wierze rodzimej

Bodaj najbardziej rozpoznawalnym elementem rodzimowierczych obrzędów jest płonący w ich trakcie Ogień. Dziś opowiemy sobie nieco o Jego roli oraz prawidłowym obchodzeniu się z Nim.

Na początek cofniemy się w przeszłość – tę daleką, praindoeuropejską. Świadectw pisanych z jej czasów nie mamy, mamy jednak materiały z „siostrzanych” kultur, dzięki którym ją możemy rekonstruować. Z racji wieku, więc i chronologicznej bliskości, do najbardziej wartościowych należy tradycja wedyjskich Indii, gdzie jednym z najwybitniejszych Bogów jest Agni – Ogień. Trudno się więc dziwić, że podstawowym (choć nie jedynym) trybem ofiary wedyjskiej jest całopalenie. Obrzęd trzeby ogniowej, Agnihotry jest tam zresztą praktykowany po dziś dzień.

Przykład wedyjski podaliśmy jeno dla podkreślenia starożytności obecności Ognia podczas obrządków religijnych w kręgu IE. U pozostałych kuzynów znajdujemy podobne przykłady, sami dysponujemy własnymi. Od przekazów mówiących o Słowianach wprost, iż „do Ognia modlą się, zowiąc Go Swarożycem”, po wielką cześć dla żywiołu Ognia, poświadczoną w etnografii.


Skoro mamy kontekst tradycyjny, możemy zastanowić się nad znaczeniem Ognia we współczesnej obrzędowości rodzimowierczej. Więc Ogień gore w czasie każdego obrzędu. Zgadza się – u nas obecny jest bez wyjątku na każdym święcie koła rocznego. Niegdyś w zasadzie zawsze miał formę ogniska, niedawno zaczęliśmy stosować też postać odmienną – ze świecą płonącą w przenośnej kapliczce. No dobrze – a po co ten Ogień? Swarożyc – Bóg Ognia – jest Tym, który przyprowadza pozostałych Bogów na święto – przy Ogniu zwracamy się do Nich z prośbą o przybycie. Również najbardziej kojarzącą się z obrządkami rodzimowierczymi formą złożenia ofiary jest spalenie jej w Ogniu, co ma bardzo dobre ugruntowanie w tradycji. Tu trzeba jednak podkreślić, że nie jest to jedyny znany Słowianom sposób przekazywania darów sacrum: obok zakopywania ich czy zatapiania w świętym jeziorze, praktykowano również ucztę ofiarną i inne ryty.

Ogień jest dla nas świętością (a wręcz Bogiem, Swarożycem), stąd niektórych rzeczy robić przy Nim nie wypada, jak choćby palić w Nim śmieci. Z drugiej strony, pojawiają się czasem wątpliwości: czy można na Nim piec kiełbaski? Są tu różne szkoły, my uważamy że tak :) Pamiętajmy, że kult Ognia odziedziczyliśmy po Przodkach, który czcią otaczali głównie to, co miało duży wpływ na ich szanse przeżycia (wpływ in plus, z wdzięczności, bądź in minus – z bojaźni). Jedną z największych świętości, o ile nie największą, dla „pogańskiego” Prasłowianina była jego ognisko domowe, w jego chacie. A tam, obok kultu rodzinnego, służyło celom bardzo-bardzo doczesnym, dając ciepło i służąc przygotowaniu posiłków. Trzeba też dodać nasze podejście do obrzędu ofiarnego, który jest wspólną biesiadą Bogów i ludzi. Jakżebyśmy więc mieli ucztować, jeśli nie zgromadzeni wokół Tego, który jest w najbardziej widoczny sposób z nami obecny?

2023-06-23

Noc Kupały

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się 21. czerwca na Wyspie Sobieszewskiej aby uczcić Bogów i Przodków podczas Nocy Kupały. Jeżeli śledzicie nas od dłuższego czasu, to zapewne czytaliście już o perypetiach związanych z załatwianiem pozwolenia na rozpalenie ognia na plaży. O dziwo, tym razem poszło to dużo sprawniej :) 

Pogoda nam dopisała, mimo alertów rcb i zmiennej prognozy. I pomimo środka tygodnia na obrzędzie zjawiło się łącznie aż 20 osób!


W naszej gromadzie kluczową częścią obrzędów kupalnych jest wesele Jarowita i Marzanny. Gromadzianki zdobią idola Marzanny w białe kwiaty, a panowie przystrajają idola Jarowita w gałązki dębowe, przydając mu także atrybutów wybitnie męskich ;) Podczas biesiady pan młody - Jarowit - upija się i umiera, po czym jest spalany w Świętym Ogniu. Zaś panna młoda - Marzanna - z żałości topi się w morzu bądź jeziorze. Jeszcze w innej wersji mitu Marzanna odkrywa, że Jarowit jest jej bratem - truje więc go, a sama topi się z żalu.

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

W innych gromadach panny na wydaniu puszczają wianki na wodę, ale u nas wszystkie panny są już sparowane. Mamy za to inny zwyczaj - po pożegnaniu idoli Jarowita i Marzanny bierzemy udział w obrzędowej kąpieli nago, a potem do rana skaczemy przez ogień i biesiadujemy, czyli śpiewamy, plotkujemy i obżeramy się. 

Czy w Waszych gromadach też macie takiego Przemysława, który musi się wcisnąć na przynajmniej jedno zdjęcie z piwem? Bo my mamy! Początkowo próbowaliśmy z tym walczyć, ale ostatecznie uznaliśmy, że to taki uroczy zwyczaj :) 

Przemysław i jego stado żubrów

Tak teoretycznie, podczas biesiady powinniśmy przepasać się bylicą, aby odstraszyć czarownice - jednak z bliżej nieokreślonych powodów żeńska część Gromady zawsze przy tym protestuje... 

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

Niektórzy nasi sympatycy krępują się tej nagiej kąpieli, jednak na pewnym poziomie duchowym takie kwestie jak "co ludzie powiedzą?" i "wstydzę się mojego wyglądu" nie mają żadnego znaczenia. Wszyscy jesteśmy piękni tacy, jak nas Bogowie stworzyli :)


2023-06-05

Tradycja, współczesność i żywa religia

Rodzimowierstwo słowiańskie jest próbą kontynuacji historycznej religii dawnych Słowian. Używamy imion Bogów zapisanych w średniowiecznych kronikach, adaptujemy przechowane w folklorze obrzędy, ale – staramy się być religią dzisiejszą, żywą.

Wbrew pozorom wiadomości do poznania duchowości naszych Przodków mamy całkiem sporo; jesteśmy w stanie całkiem dobrze określić, jakie funkcjonowały u nich mity i obrzędy. No, a przynajmniej mamy co najmniej kilka akademickich propozycji. Jednak nie wszystko da się dzisiaj zrealizować. Z jednej strony zmieniły się realia i normy społeczne – dziś np. na świętach rodzimowierczych nie składa się ofiar ze zwierząt, a mówią o tym praktycznie wszystkie źródła historyczne. Z drugiej jednak: znaczna część starych obrzędów dla wielu wyznawców nie ma jak spełnić swej pierwotnej roli. W większości bowiem ich działanie odbywało się na zasadzie: „Oto moje pole pszenicy, które uprawiam razem z mą rodziną i z niego żyjemy”. W sumie nic dziwnego, skoro w zasadzie całość istotnych danych zebrano w środowisku wiejskim, agrarnym. Wśród rodzimowierców jednak przeważają tzw. „mieszczuchy” (w tym autor tych słów), którzy nie odróżniliby lebiody od szczawiu, o uprawie roli nie wspominając.

Czy to znaczy, że o tych, w istocie rolniczo-pasterkich, rytach mielibyśmy zapomnieć? Nie: są ważną częścią kultury i tym, co zostało z wierzeń Przodków (w większości – też rolników). Niosą pewien model postępowania ze światem i działań obrzędowych. Skorzystawszy z tej lekcji, możemy tworzyć żywe i dzisiejsze rodzimowierstwo.

Właśnie – „tworzyć”. Wiara rodzima, by pozostać sobą, musi zachować pewne podstawowe wartości, jak odnoszenie się do konkretnych Bogów, wzór uroczystości, przekazywane wartości. Sama w sobie jest jednak wyznaniem dzisiejszym, więc musi odpowiadać na potrzeby duchowe dzisiejszych wyznawców. Jest to z pewnością wyzwanie, odpowiedź na które wiara rodzima będzie formułować jeszcze długo. Dzisiejszy wpis zakończymy natomiast propozycją współczesnego wykonania „Zoriuszki” oraz cytatem z książki zagranicznej, „The Essence of Shinto: Japan's Spiritual Heart”, autorstwa M. Yamakage – shintoistycznego kapłana: 

"Since I belong to the 79th generation of an ancient Shinto tradition, it is quite understandable that I attach great importance to tradition and continuity. However, I also believe that religious expressions, that is to say the language and form of religion, must adapt and evolve. There is now so much exchange of ideas between cultures and faiths that traditional forms can no longer be justified on grounds of tradition alone. Social and cultural changes have been so profound that the old forms often lack relevance to modern men and women. Therefore, we should not hesitate to make up for what we lack and to improve what we need to improve. To believe that only the language and form of two millennia ago are valid for today is pure bigotry and dogmatism, and far removed from any kind of spiritual awareness."