2023-02-22

Święto Welesa 18 II 2023

Zgodnie z zapowiedziami zebraliśmy się w sobotę, aby uczcić Welesa. Zapytacie pewnie: co z cyklonem Ulf? No cóż... Osłonięci przez drzewa nawet go nie zauważyliśmy, więc kto się przestraszył pogody, ten trąba ;)

Było nas więcej, ale jedna gdzieś polazła podczas gdy druga robiła to zdjęcie.

Ledwo pomieściliśmy się z darami i przysmakami na obrusiku ofiarnym!

Każdy z członków naszej gromady ma krążek, który dokłada do naszego posążka.
Im więcej ludzi na święcie, tym wyższy posążek!

W tym roku wprowadziliśmy nową dla nas tradycję - pląsy zapustników w składzie:

  • głównego Zapusta (wejherowskiego księcia z dalekiego kraju, jedynego Kaszubskiego Półindianina na świecie), czyli Samuela,
  • Dziada, czyli Przemysława przebranego za chłopa (hmmm, w sumie to nawet nie musiał się za bardzo przebierać...)
  • Baby, czyli Piotra przebranego za babę, a wręcz matkę karmiącą niemowlę z bibuły i gałęzi,
  • Miedźwiedzia, chodzącego głównie na czworakach i pomrukującego. Czasem reaguje na imię "Dominik".

Od lewej: Miedźwiedź, Baba, Chłop i herszt zapustników.


Podczas gdy wzywaliśmy Welesa, główny Zapust tak przedstawił siebie i swoją trupę:

Ja jestem Zapust, wejherowski książę

Przychodzę z dalekiego kraju,

Gdzie psi ogonami szczekają,

Ludzie gadają łokciami,

A jedzą uszami,

Słońce o zachodzie wschodzi,

A o wschodzie zachodzi,

A kurczę kokoszę rodzi,

Każdy na opak gada,

A deszcz z ziemi do nieba pada!

Z dalekości przybywamy,

I Wam radzi zaśpiewamy!

Śpiewać?

Co to za pytanie, no oczywiście, że śpiewać! I tu popłynęła pieśń ze "Śpiewów Sławiańskich" Chodakowskiego, nawiązująca do porządku kosmosu przez postać osi świata i kończy się ważnym zapustnym wątkiem zdobycia panny.

Stoi sosna wśród podwórca,

Na tej sośnie w trój pożywienie rośnie:

Od doła baryło smoły,

Ku środkowi jare pszczoły,

Ku wierzchowi we trój koła,

Na każdym kole po sokole.

Jeden sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Parę zajęcy ku śniadaniu.

Drugi sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Parę kuropatw ku śniadaniu.

Trzeci sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Grzeczną pannę ku upodobaniu.

W tym momencie Miedźwiedź zerwał się z postronka, wpadał na Gospodarzy, psocił i dokazywał. I dopiero wtedy zapustnicy poinformowali nas, że o ile jest zaczipowany, o tyle niestety nie był szczepiony... Popłynęła więc druga pieśń z "Tańce, pieśni, obrzędy" Marii Romowicz, która z jednej strony jest podjęciem zapustnego wątku panny, a z drugiej usypia czujność Gospodarzy przed wtargnięciem Dziada i Baby:

Przeźroczysty, złoty kamiyń,

Nadobno Maryśko stoi sobie na niym,

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota trzewicki daruje.

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota zygarek daruje.

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota piyrścionek daruje.

Hej, nom hej!

W końcu Dziad i Baba zaczęli przekomarzać się na temat płodności Baby i ciągłego rodzenia przez nią dzieci - stąd dowiedzieliśmy się, że ten tłumoczek z bibuły i gałęzi to już ich siedemnasta latorośl, a to wszystko z naszych podatków!

Popłynęła kolejna pieśń, tym razem z "Pieśni ludu" Glogera, skupiająca się na wątku płodnościowo-urodzajowym:

Hulaj, hulaj koniku

Po zielonym gaiku,

Gdzie nasz konik podchodzi,

Tak się żytko urodzi,

Gdzie nasz konik nie chodzi,

Tam się żytko nie rodzi.

W tym momencie główny Zapust padł niby martwy, a jego świta zaczęła wlec go po ziemi żartując wesoło. Pacanie miedźwiedzią łapą obudziło jednak Zapusta i zaczął się on domagać od Gospodarzy datków - dla Rogatego Dziadunia, dla siebie i swojej świty. 


Po obrzędzie przystąpiliśmy do konsumowania przyniesionych smakołyków, a kolega wziął się za wyżarzanie i hartowanie toporka wyciętego ze starej piły tarczowej do drewna. Broń wyżarzana w Świętym Ogniu i zahartowana piwem na pewno będzie miała moc! 

Przy Świętym Ogniu nie tylko odprawiamy obrzędy, ale także
przygotowujemy potrawy i... wyżarzamy toporki.

Toporek wycięty ze starej piły tarczowej do drewna :)

A gdy już wszyscy się najedli i naplotkowali, udaliśmy się na pielgrzymkę do naszego ukochanego Głaziczka, przy którym zwyczajowo czcimy Welesa.

Przy Głazie W Wykopie już od lat czcimy Welesa.

Cyklon czy nie cyklon, dołączcie do nas następnym razem! Po biesiadnym obżarstwie na pewno nie porwie Was żaden wiatr :)