2023-03-30

Święta otwarte, święta zamknięte, święta świąteczne i święta nieświąteczne

Swój straganik w dziale „religia” targowiska idei prowadzimy już od dość długiego czasu. Nasi wierni oglądacze i oglądaczki mieli nieraz okazję zauważyć niepozorne posty głoszące, że jakieś oto święto będzie obchodzone w gronie zamkniętym i zapraszamy jedynie osoby, które zdążyliśmy już choć trochę poznać. 

Dzisiaj uchylimy rąbka tajemnicy, albo – trzymając się metafory merkantylnej – opowiemy Wam, dlaczego część towarów trzymamy na zapleczu!

fot. Basia Jutrzenka-Trzebiatowska

Większość świąt prowadzimy w trybie otwartym, kiedy przyjść mogą wszyscy, którzy deklarują udział (czynny!) w obrzędzie i poszanowanie naszego obyczaju. To chyba najbardziej oczywista kategoria, bo wiadomo, że grupa aspirująca do zaistnienia społecznie, chce się dzielić swoją aktywnością wszem i wobec. Ogłoszenia o tych świętach znajdziecie na naszych mediach społecznościowych i na stronie. Są to te radosne okazje, kiedy (prawie) każdy ma szansę poprzedzić zjedzenie pysznych pierożków i ciasteczek uczczeniem z nami Bogów i Przodków :)

fot. Emilia Snochowska

Porównanie do targowiska jest nad wyraz trafne, bo każdy z nas doświadczył na sobie, lub dziękował w duchu że doświadcza właśnie ktokolwiek inny, piorunującego spojrzenia pani sprzedawczyni: „Towar macany to towar sprzedany!” Jesteśmy grupą wyznaniową, więc bardzo chętnie opowiemy Wam o swojej religii i bardzo chętnie zaprosimy na nasze święta. Jeśli jednak ktoś decyduje się już do nas przyjść na uroczystość, to oczekujemy czynnego w niej udziału: stanięcia przy Świętym Ogniu i oddania czci Bogom! To trochę jak z babcią: głodnego nie wypuści! 

fot. Emilia Snochowska

Dość jawnie przyznajemy się też, że część dóbr jest tylko dla „swoich”, więc w sposób oczywisty wydawana jest spod lady. Dzieje się tak w przypadku niektórych uroczystości, zwłaszcza bardziej intymnych. No powiedzcie sami – czy wspominanie ulubionych sucharów pradziadka czy szukanie kwiatu paproci to okazje, przy których potrzebujemy dużego tłumu nowych znajomych? 

fot. Emilia Snochowska

Choć i tu zdarzają się wyjątki – każdy Jantarowicz ma prawo zaprosić kogo zechce na (niemal każde) święto zamknięte, nawet jeśli reszta Gromady tego kogoś wcześniej nie widziała. Po prostu taki ktoś kupuje na zeszyt – na nazwisko wprowadzającej koleżanki czy kolegi.

2023-03-22

Jare Gody na Wyspie Sobieszewskiej

Och, co to było za święto! Do końca nie było wiadomo, gdzie się odbędzie, chociaż jesteśmy już przyzwyczajeni do świąt ruchomych typu "wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie" ;) Jadąc na Jare Gody prawie wszyscy staliśmy w korkach i ostatecznie przedzieraliśmy się jakimiś dziurawymi wertepami. I mimo tego aż 20 osób przybyło czcić Starych Bogów... i to w dzień powszedni :)


Zacznijmy tę opowieść od zdobycia pozwolenia na rozpalenie ogniska na plaży w Sobieszewie. Moi drodzy, jeżeli zamierzacie się kiedykolwiek ubiegać o takie pozwolenie, dajcie sobie na to co najmniej 2 miesiące. Będziecie bowiem musieli się zmagać z machiną urzędniczą aż dwa razy - w Gdańskim Ośrodku Sportu i w Urzędzie Morskim w Gdyni. W obu miejscach urzędnicy byli do nas bardzo przyjaźnie nastawieni, a i tak pozwolenie otrzymaliśmy na dwie godziny przed obrzędem. Przy czym na trzy godziny przed obrzędem musieliśmy zmienić miejsce o kilka kilometrów ze względu na bliskość rezerwatu Ptasi Raj (koniecznie odwiedźcie!). 


Oczekując na stojących w korkach ćwiczyliśmy pieśni - niektóre z nich zebraliśmy we wpisie na temat hukania Wiosny


Podziwialiśmy też swoje jaja (hehe...) pisanki - tak pokrótce: kurkuma daje kolor żółty, czerwona kapusta niebieski, a łupiny cebuli brązowy.


I jeszcze podjadaliśmy pyszne zielone bułeczki upieczone przez naszego gromadzianina Michała (może da się od niego wyciągnąć przepis?):


Zwykle podczas obrzędu palimy kukłę Marzanny, ale w tym roku po raz pierwszy świętowaliśmy Jare Gody nad wodą, więc wykonaliśmy ją z jak najbardziej naturalnych materiałów i utopiliśmy.


A po obrzędzie siedzieliśmy jeszcze do późna :)


Śledźcie wydarzenia na naszym profilu facebookowym i koniecznie dołączcie do nas na kolejne święta :)


2023-03-15

Hukanie wiosny

Zanim poczytacie o tym pięknym i, niestety, rzadkim już zwyczaju, koniecznie zerknijcie na nasze wydarzenie na facebóku - już 20. marca (w poniedziałek) będziemy obchodzić Jare Gody :)

Obrzędowość tej pięknej pory roku zaczynała się tradycyjnie już kilka tygodni wcześniej. "Hukanie Wiosny" odbywało się głównie we wschodniej słowiańszczyźnie i polegało na nawoływaniu wiosny - na najwyższych miejscach w okolicy, pagórkach, a nawet na dachach domów krzyczano do Bogów z prośbą o rychłe nadejście wiosny. Oprócz tego korowody kobiet schodziły się w miejsce obrzędów, śpiewając po drodze pieśni. 

I właśnie pieśniami chcielibyśmy Was zarzucić w oczekiwaniu na Jare Gody. Być może nie każdy wie, że istnieje całkiem sporo gatunków pieśni wiosennych. Są to, m.in.:

  • wesnianki - przywołujące wiosnę i  śpiewane śpiewokrzykiem już na początku marca,
  • pieśni marzankowe - śpiewane podczas wynoszenia ze wsi kukły Marzanny, chwalonej jako pięknej i dobrej gospodyni,
  • pieśni gaikowe - są to pieśni kolędnicze, w których życzono gospodarzom urodzaju,
  • pieśni Jurajskie - o nich wspomnimy więcej przy okazji Święta Jarowita w kwietniu,
  • konopielki - śpiewane już bardziej w maju przez kawalerów pod oknami panien na wydaniu.

Naszym śpiewokrzykowym faworytem jest "Wiosna Krasna" w wykonaniu trzech zacnych gospodyń w przepięknych strojach:


Zachęcamy Was do odwiedzenia strony projektu Polyphony, w ramach którego nagrano wiele pięknych Ukraińskich pieśni ludowych.

Innym elementem hukania wiosny było zawieszanie na drzewach figurek ptaków, a w niektórych regionach upieczenie ptaków z ciasta - zwykle były to skowronki lub kaczki. Kładziono je na obrusie bądź kocu i podrzucano je do góry. Miało to spowodować powrót ptaków na wiosnę. Co więcej, w obrzędowości słowiańskiej ptaki są posłańcami między światami, związane są m.in. z przenoszeniem dusz.

Nasz gromadzianin Wszemir wraz z przyjaciółmi przygotował dla Was jedną z niewielu pieśni-wiesnianek w języku polskim :) Nawiązuje ona właśnie do powrotu ptaków z wyraju.


Oj już niedaleczko czerwone jajeczko
Oj rano, ranieńko, czerwone jajeczko
Dajcie nam doczekać i w rączkach potrzymać
Oj rano, ranienko, i w rączkach potrzymać
Jak Słoneczko błyśnie to jajeczko tryśnie
Oj rano, ranieńko, to jajeczko tryśnie
Oj ty skowroneczku, ty ranna ptaszyno
Oj rano, ranieńko, ty ranna ptaszyno
Czemuś ty z gniazdeczka wyleciał ranieńko
Oj rano, ranieńko, wyleciał ranieńko
Tam mnie ptaszki bili z gniazdeczka gonili
Oj rano, ranieńko, z gniazdeczka gonili
Oj ty skowroneńku poranna ptaszeczko
Oj rano, ranieńko, poranna ptaszeczko
Czegoż ty tak rannie opuszczasz wyraje
Oj rano, ranieńko, opuszczasz wyraje
Oj nie sam opuszczam, ptaszeczki mnie wiedli
Oj rano, ranieńko, ptaszeczki mnie wiedli
Krasny skowronejku, poranna ptaszeczko
Oj rano, ranieńko, poranna ptaszeczko
Czegoż wyśpiewujesz pod zielonym gajem
Oj rano, ranieńko, pod zielonym gajem
Czy starej sośninie, czy białej kalinie
Oj rano, ranieńko, czy białej kalinie
Czy z bożego daru, sierocie do żalu
Oj rano, ranieńko, sierocie do żalu
Na gaje na pole, na sieroco dole
Oj rano, ranieńko, na sieroco dole 
Śpiewajo skowronki, wyrajowe dzwonki.
Oj rano, ranieńko, wyrajowe dzwonki.


Dosyć nietypowym motywem pieśni wiosennych jest woda. Na Białorusi podczas hukania Wiosny często śpiewa się „Што й па мору” - pieśń ta opowiada o łabędziach z młodymi płynącymi po morzu. W pewnym momencie rzuca się na nie orzeł i rozgania stado, po którym zostają tylko pióra i puch. Piękna dziewica zbiera pióra i robi z nich poduszkę dla swego ukochanego. 

Znaleźliśmy dla Was dość ciekawą, nowoczesną wersję tej pieśni:


Natomiast na terenach Ukrainy i zachodniej Rosji śpiewa się pieśń o tonącej dziewczynie. W pierwszej wersji brat z siostrą przechodzą przez kładkę nad wodą. Bratu udaje się przejść na drugą stronę, siostra jednak wpada do wody i tonie. W drugiej wersji dziewczyna jest porywana przez grupę mężczyzn w wiadomym celu. Dziewczyna wówczas tonie, by ustrzec się przed niechcianym związkiem. Tak czy inaczej - widać tu nawiązania do topienia Marzanny. wstążkami a czasem i pisankami, i obnoszone od domu do domu przez grupę kolędniczą, jako znak przybyłej właśnie wiosny. W pieśniach gaikowych powtarza się często charakterystyczny refren: Nasz gaik zielony, pięknie przystrojony.

I wreszcie - nie moglibyśmy zapomnieć o pieśni "Gaiczek zielony". Pieśni gaikowe to tak naprawdę wiosenne kolędy, w których życzono gospodarzom urodzaju i wszelkiego szczęścia. Gaikiem nazywano iglasty wieniec udekorowany wstążkami lub pisankami, niesiony od domu do domu przez kolędników. W pieśniach gaikowych powtarza się często charakterystyczny refren: Nasz gaik zielony, pięknie przystrojony.


Gaiczek zielony, pięknie przystrojony,
W czerwone wstążeczki, prze śliczne dzieweczki!

A ten gaik z lasu idzie,
Dziwują się wszyscy ludzie,
Idzie po lipowym moście,
Przypatrują mu się goście,

Gaiczek zielony...

Już skowronek nam zawitał,
Wojtuś-bociek zaklekotał,
Jaskółeczki gniazdka sprzęgły,
Kurki, gąski się wylęgły!

Gaiczek zielony...

A ta zima ciężka była,
Wszystkie ziółka wymroziła,
Ale my się tak staramy
I te ziółka nazbieramy!

Gaiczek zielony...

I my także się nie lenim,
Zasiewamy już nasieniem!
Pobłogosław nam, mój Boże,
W polu, w gumnie i w oborze!

Gaiczek zielony...

A tak wyglądał nasz Gaiczek kilka Jarych Godów temu:


Koniecznie dołączcie do nas podczas obrzędu Jarych Godów już 20 marca - pohukamy wiosnę i uczcimy Starych Bogów :)  

2023-03-08

Skąd czerpiemy tradycję i dlaczego obchodzimy Gromnicę w marcu?

Wbrew pesymizmowi części badaczy (zwłaszcza z ubiegłego wieku), o religii Słowian da się powiedzieć całkiem sporo; a przynajmniej da się od czasu szerszego zastosowania mitologii porównawczej i głębszego wykorzystania danych etnograficznych. Nawet jeśli dzisiejsza nauka nie potrafi odtworzyć szczegółowych narracyjnych mitów czy dokładnego przebiegu rytów ku czci Bóstw, to potrafi podać przynajmniej ich strukturę. Materiału i treści jest dość zarówno na teksty akademickie, rzetelnie osadzoną beletrystykę, jak i na religię rodzimowierczą.

Ta ostatnia wymieniona, a nas interesująca najbardziej, nie może jednak zadowolić się poprzestaniem na owocach pracy naukowców. Te są podstawą i bez nich ani rusz, ale same „nie zrobią roboty”. Przede wszystkim dotyczą przeszłości, starając się ją zrekonstruować, ale bez wskazówek na teraźniejszość. Dla historyka religii zarysowanie obrzędów zaklinania urodzaju w polu i w oborze jest wystarczające. Dla, akurat zamieszkałego w mieście, współczesnego wyznawcy tej religii jest to ważny szczegół teoretyczny, ale bez bezpośredniego praktycznego przełożenia na jego codzienność. Na boku zostawmy inne kwestie, jak warunkowości niektórych wniosków; „to i to jest prawdziwe, jeżeli przyjmiemy taką a taką etymologię i hipotezę o późnej pożyczce irańskiej” – to nie cytat, a podkreślenie myśli.

Te i inne względy sprawiły, że swoją religię Jantar tylko częściowo opiera na rekonstruowalnej historycznie religii Słowian. 

Drugim, bardzo ważnym filarem, jest dla nas bezpośredni kontakt z sacrum. Pierwszym skojarzeniem są tu przeczucia, sny i wizje – i jest to skojarzenie słuszne. Jeżeli ktoś z „naszych” coś czuje i uważa za ważne czy wyśni szczególny sen, ma to realne szanse wpłynąć na kształt naszego kultu. Jakby jednak nie patrzeć, jest to materia nader ulotna i zależna od, zawodnego, czynnika ludzkiego. Z tej racji tego typu nowinki poddajemy dyskusji na wiecu. Jeżeli zyskają aprobatę i Gromadzianie ujrzą w nich słuszność – są jeszcze poddawane wróżbie w czasie Szczodrych Godów, kiedy świat powstaje na nowo. Taka droga czeka donioślejsze zmiany, jak oddanie czci nowemu Bóstwu, wprowadzenie nowego święta czy zmiana terminu święta już obchodzonego (stąd u nas Gromnica nie 2. lutego, a w ostatnią pełnię przed Jarymi Godami).


Opierając się na tradycji, pozostajemy wiarą żywą. Dane historyczne traktujemy jako źródło – bez tego nie wiedzielibyśmy dokąd zmierzać. Jak z tym zdrojem jednak się obchodzić dociekamy jednak sami, uznając wagę zachowania własnych relacji z Bogami. Choć oczywiście są pewne granice. Jeśli ktoś zacząłby głosić np. objawienie Peruna w krążowniku galaktycznym, byłby to jasny sygnał, że czas się nad sobą zastanowić ;)


2023-03-01

Warsztaty śpiewu ludowego

Chwaliliśmy się ostatnio w mediach społecznościowych zdjęciami z warsztatów śpiewu. Jedną z motywacji było spotkać się i zrobić coś fajnego „dla siebie”. Nie jednak co ukrywać: połączyliśmy tu przyjemne z pożytecznym. 

Obrzędy naszej Gromady obfitują w śpiewy; nawet te krótsze uroczystości wiążą się u nas z zaśpiewaniem co najmniej kilku pieśni. Odwiedzający nas goście z innych gromad często wręcz dziwią się: och, jak u was się dużo śpiewa! Takie podejście jest silnie zakorzenione w tradycji ludowej, z której zresztą zaczerpnęliśmy znaczną część używanych przez nas utworów. Oczywiście, układamy też nowe, własne teksty – oparte wciąż na rodzimej symbolice, ale powstałe współcześnie.

A wracając do samych warsztatów, to przewspaniała Agnieszka Ines Maślakiewicz wprowadziła nas w tajniki odpowiedniego oddychania i modulowania głosu, zaś nasza parafianka Ania nagrywała nas i udostępniła nam swoją pracownię artystyczną pełną fascynujących rekwizytów. Zaczęliśmy od rozgrzewki wokalnej polegającej na wykonaniu z pozoru śmiesznie brzmiących wdechów i wydechów. Nawiasem mówiąc, nawet nie wiecie, ile wysiłku trzeba włożyć, aby brzmieć jak stadko zaprawionych w boju gospodyń wiejskich! Najbardziej zapadło nam w pamięć ćwiczenie zwane "zboczeńcem" ;) W jego trakcie pięcioletnia córka naszego żercy patrzyła na nas wzrokiem pt. "starzy ludzie są dziwni, ja nie chcę dorastać", a my do dzisiaj martwimy się, że będzie te wszystkie ćwiczenia demonstrować w przedszkolu... 

Następnie przećwiczyliśmy kilkanaście pieśni ludowych, z których każda mogła być śpiewana w kilku głosach. Dzięki temu basy, alty i soprany mogły wspólnie zaśpiewać każdą pieśń.

Wspólny śpiew podczas rytu niesie wiele dobrego: pomaga ludziom skupić się na wydarzeniach i jednoczy grupę. Jest też bardzo ważnym sygnałem dla Bogów i Przodków: „To my! To ci co śpiewają to i tamto na Kupałę!”.

W ten sposób przechodzimy do dwóch kwestii, o które czasem Wy pytacie, a my sami dyskutujemy między sobą: czy dzielić się swoimi pieśniami i czy tłumaczyć teksty z innych języków niż polski.

Pierwsza sprawa budzi chyba więcej emocji. Niby z jednej strony to powód do dumy, kiedy pieśń powstała w Gromadzie wędruje w świat i cieszy się powodzeniem. Jednak pozostaje wspomniana wyżej rola pieśni obrzędowych jako „wizytówki” przed sacrum. Puszczenie pieśni luzem „w świat” to ryzyko, że w ten sam sposób zaczną podpisywać się ludzie przypadkowi, z którymi nie zawsze chcielibyśmy mieć wiele wspólnego. Mając to na względzie raczej nie dzielimy się swoimi pieśniami z ludźmi spoza Jantaru. 

Natomiast dużo prostsza jest sprawa z tłumaczeniem tekstów pieśni z innych języków, czy też z gwar. Językiem obrzędowym jest u nas współczesna polszczyzna, czasem archaizowana, ale zrozumiała dla uczestników obrzędu. Dlatego teksty staramy się tłumaczyć; jest to też dobra okazja dla nadania im charakteru unikatowego, właściwego konkretnie użyciu w naszej Gromadzie. 

Dobrym przykładem jest tu "Brzoza Biała" - pieśń białoruska będąca prawdziwym hitem naszych Kupał.


Oj ty brzozo biała, czemuś ty nie zielona

Jakże mnie zieloną być, jak co dzień kupcy jeżdżą

A co dzień kupcy jeżdżą, moje listki łamią

Moje listki łamią i gałązki palą

Młoda dzieweczka, czemuś ty nie wesoła

Jakże mi wesołą być, jak co dzień swaty jeżdżą

Na co dzień swaty jeżdżą, co dzień po dwóch i trzech

Na co dzień po dwóch i trzech, a w sobotę to czterech

Transliteracja z białoruskiego:

Oj, biaroza biełaja, czacho ty nia zeliena?

Jak za mnie zialonaj byc', pry daroze stojaczy

Pry daroze stojaczy, da szto dzien kupcy jeduc'

Jak szto dzien kupcy jeduc', majo holejka łamiac'

Majo holejka łamiac', majo lisc'ajka paliac'

Maładaja dziewaczka, czacho ty nia wesieła?

Jak za mnie wiasołaj byc', jak szto dzien swaty jeduc'

Jak szto dzien swaty jeduc', na dzien pa dwoja troja

Na dzien pa dwoja troja, a u subotu czacwiora

Jak więc widzicie (i słyszycie), życie gromady to nie tylko obrzędy odprawiane w ostępach leśnych i innych chaszczach, ale także spotkania towarzysko-śpiewacze :) Warsztaty sprawiły nam tak wielką przyjemność, że już nie możemy się doczekać kolejnych!